To opowiadanie Iwaszkiewicza świetnie nadaje się na smętno/radosny (wersja do wyboru: dla pesymistów i optymistów) czas sylwestrowo-noworoczny. Albo spoglądamy wstecz i dominującym uczuciem jest satysfakcja, albo taka retrospekcja przyczynia się do melancholii. Czasami jedyną refleksją jest nieubłaganie pędzący czas... Hmm.
Wiktor, bohater tego utworu, postanawia wyruszyć w podróż w czasie i w przestrzeni. Wraca do miejsca, gdzie był szczęśliwy, gdzie wszystkie jego plany i marzenia były jeszcze w rubryce: do zrealizowania. I nadal żywił tę młodzieńczą, naiwną wiarę w wyjątkowość własnej osoby.
"Pamiętał te czasy, kiedy tu bywał. Zawsze mu się wydawało, ze życie będzie miał inne, obfitsze, bogatsze, niezwyklejsze niż wszyscy"
Gdy stanął oko w oko z pannami z Wilka, uzmysłowił sobie że niczym się nie wyróżnia : "I poczuł: to dopiero jest straszne, że on żyje, jak wszyscy, wszyscy tak żyją, jak on".
I ja tak postrzegam Wiktora: nudny, pyszałkowaty, niezdecydowany. Próbuje zmienić swoją przyszłość, sięgając do wyzwań, które stawiała przed nim przeszłość. Ale tym razem już chce dokonać wyboru. I tutaj pojawiają się tytułowe panny z Wilka. Która da szczęście Wiktorowi? Może ...
...Julcia. Tęga, ale wciąż ładna kobieta. Matka dwóch dorodnych dziewczynek. W przeszłości łączył ją z Wiktorem somnambuliczny romans.
...Jola. Nadal zwiewna i urocza, bezdzietna, wieczna kokietka. Życzliwi szepczą, że mimo zamążpójścia nadal ma wielu "adoratorów". Wiktor zostanie jednym z nich.
...Zosia. Typ chłodnej intelektualistki. Nie lubiła Wiktora, ale co się dziwić, skoro tak ją definiuje "Zosia, spokojna kobieta oddana trawieniu i macierzyństwu(...)".
...Kazia. Szara myszka. Strażniczka domowego ogniska, gotowa w każdej chwili każdego wysłuchać i służyć pomocą. Beznadziejnie zakochana w Wiktorze. Ale na swoje nieszczęście i najbrzydsza z panien.
...Tunia. Szaleństwo młodości. Świeża i tajemnicza. Wiktor chętnie widział siebie w roli męża tej dzierlatki.
Wiem, złośliwe to trochę, ale tak kobiety zostały przedstawione w tym opowiadaniu (a przynajmniej ja tak to odebrałam; w moim odczuciu zostały zredukowane do pojedynczych cech, które miały je określać, np. jako kochankę, matkę itd.). Wkurzające to było i takie schematyczne. Szkoda, że nie zauważyłam tego, gdy byłam w liceum, bo pewnie wywiązałaby się ciekawa dyskusja na lekcji :(
Ale poza tym, pojawiają się w "Pannach z Wilka" zapadające w pamięć słowa o samotności, niemożności wypowiedzenia swoich emocji i myśli, tak by móc się nimi dzielić z drugą osobą, o poczuciu bezsensowności ludzkiej egzystencji, o strachu przed śmiercią czy przerażającej nieuchronności przemijania.
Nie żałuję, że przeczytałam po raz drugi. Dostrzegłam nowe rzeczy (ot, choćby malutki mizoginizm autora), a i zauważone już wcześniej sentencje nadal poruszają właściwe struny :)
Komediantka Władysław Reymont
2 lata temu