Przeczytałam pierwszy rozdział "Ex librisu" Anne Fadiman, w którym autorka opowiada o trudach połączenia dwóch księgozbiorów (męża i swojego własnego) w jeden. Problemem są i podwójne egzemplarze (który wyrzucić?) oraz system porządkowania księgozbioru. Alfabetycznie? Wg działów? Chronologicznie?
No tak. Ja problemu nie dostrzegałam, gdy po zakupie regału (w końcu!) pięknie wyeksponowałam swoje zbiory na nowych półkach. Rzut oka wystarczył i od razu wiedziałam, gdzie jest Fowles czy Mankell. Teraz książki mam poukładane w dwóch szeregach, bo brakuje mi miejsca. I coraz częściej w pocie czoła przekopuję się przez pierwsze szpalery książek, by zerknąć co jest z tyłu... Obłęd.
Podzieliłam więc, i to całkiem niedawno, księgozbiór wg gatunków:
- powieści kryminalne
- powieści fantastyczne
- lit. piękna (tutaj zarówno klasycy i współcześni pisarze i to najbardziej rozbudowana kategoria, bo przecież można w nią wrzucić prawie wszystko z moich zbiorów)
- powieści... grube i obcojęzyczne (na dolnej półce zalegają te największe cegły, w twardych okładkach i o robiącej wrażenie objętości)
I tym prozaicznym zapisem chciałam zakończyć dzisiejszy wpis, ale mam coś jeszcze.
Smaczny kąsek.
Czy w języku polskim używa się jeszcze słowa "rozpustny"? Chyba rzadko, tak mi się przynajmniej wydaje. Ale w literaturze i owszem. I tam nie brzmi dziwnie archaicznie, prawda?
A jednak! We wspomnianym na początku "Ex librisie" autorka wspomina "Zakochane kobiety" Lawrence'a (i kłótnię z mężem, bo każde z nich chciało zachować swój egzemplarz). A autor tzw. dopowiedzeń (Jan Gondowicz), które znajdują się pod każdym rozdziałem, tak to skomentował:
- Zakochane kobiety (1920) - rozpustna powieść Davida Herberta Lawrence'a
Urocze, prawda? :)