Domowa biblioteczka oraz "rozpustny" autor  

Posted by Inblanco in

Przeczytałam pierwszy rozdział "Ex librisu" Anne Fadiman, w którym autorka opowiada o trudach połączenia dwóch księgozbiorów (męża i swojego własnego) w jeden. Problemem są i podwójne egzemplarze (który wyrzucić?) oraz system porządkowania księgozbioru. Alfabetycznie? Wg działów? Chronologicznie?
No tak. Ja problemu nie dostrzegałam, gdy po zakupie regału (w końcu!) pięknie wyeksponowałam swoje zbiory na nowych półkach. Rzut oka wystarczył i od razu wiedziałam, gdzie jest Fowles czy Mankell. Teraz książki mam poukładane w dwóch szeregach, bo brakuje mi miejsca. I coraz częściej w pocie czoła przekopuję się przez pierwsze szpalery książek, by zerknąć co jest z tyłu... Obłęd.
Podzieliłam więc, i to całkiem niedawno, księgozbiór wg gatunków:

  • powieści kryminalne
  • powieści fantastyczne
  • lit. piękna (tutaj zarówno klasycy i współcześni pisarze i to najbardziej rozbudowana kategoria, bo przecież można w nią wrzucić prawie wszystko z moich zbiorów)
  • powieści... grube i obcojęzyczne (na dolnej półce zalegają te największe cegły, w twardych okładkach i o robiącej wrażenie objętości)
Ale to i tak nie zmniejszyło moich problemów. Teraz zaczynam się zastanawiać gorączkowo, czy mam kupić czy wypożyczyć dany tytuł? Czy może już go mam? Nie pamiętam! Czy to starość już czy efekt powiększającego się zbioru? Chyba muszę zrobić sobie spis lektur w exelu.
I tym prozaicznym zapisem chciałam zakończyć dzisiejszy wpis, ale mam coś jeszcze.


Smaczny kąsek.
Czy w języku polskim używa się jeszcze słowa "rozpustny"? Chyba rzadko, tak mi się przynajmniej wydaje. Ale w literaturze i owszem. I tam nie brzmi dziwnie archaicznie, prawda?
A jednak! We wspomnianym na początku "Ex librisie" autorka wspomina "Zakochane kobiety" Lawrence'a (i kłótnię z mężem, bo każde z nich chciało zachować swój egzemplarz). A autor tzw. dopowiedzeń (Jan Gondowicz), które znajdują się pod każdym rozdziałem, tak to skomentował:

- Zakochane kobiety (1920) - rozpustna powieść Davida Herberta Lawrence'a

Urocze, prawda? :)

This entry was posted on 24.11.07 at sobota, listopada 24, 2007 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

4 komentarze

Ja na bieżąco kataloguję książki w programie Domowa Biblioteczka - http://dobreprogramy.pl/index.php?dz=1&t=123 Polecam:)

25 listopada 2007 15:49
Anonimowy  

Uwielbiam to słowo!! Podobnie jak: rubaszny, fatygant albo zalotnik. Trącą myszką (ech kolejne określenie prosto z lamusa), ale są takie hmmm... urocze, staroświeckie, rodem ze starych, lepszych czasów?

25 listopada 2007 16:27
Anonimowy  

Czytałam Anne Fadiman ta ksiązkę i byłam pod wrażeniem:)

28 listopada 2007 11:45

Dziękuję za polecenie programu Domowa Biblioteczka. To dokładnie to, czego szukałam :)

Fadiman czytam co wieczór przed snem, po jednym rozdzialiku.
Lubię ludzi z pasją, a gdy tą pasją są książki, to już w ogóle ekstaza ;)))

28 listopada 2007 19:46

Prześlij komentarz