Opowieść zaczyna się od nauki przechodzenia przez jezdnię. Totoca, starszy brat uczy Zeze, że należy zawsze rozejrzeć się w obie strony i dopiero potem przechodzić jak najszybciej . Zeze jest wdzięczny za wspólnie spędzany czas i podekscytowany opowiada o tym czytelnikowi.
W taki sposób wkraczamy w dziecięcy świat małego chłopca i jego ekscytacja udziela się i nam.
Tylko, że szybko orientujemy się, że świat Zeze jest dziecięcy tylko z racji lat bohatera i przymiotnik ten z pewnością nie opisuje jego doświadczeń. Bo Zeze urodził się w biednej rodzinie, ma bezrobotnego ojca, pracującą ponad siły matkę i zabiegane siostry. Ma też braci, wspomnianego już Totocę i małego Luisa, któremu okazje we wzruszający sposób miłość i czułość.
"Szczęśliwe było tylko małe królewiątko, śpiące z palcem w buzi. Postawiłem konika koło jego łóżka. Musiałem przy tym lekko dotknąć rękami jego włosów. Mój głos był ogromną rzeką czułości: - Moje maleństwo!"
Wspominałam już ile narrator ma lat? Pięć, a na potrzeby szkoły sześć. Zeze płata różne psikusy, ale jest przy tym niezwykle wrażliwy. Pragnie zostać poetą i nosić krawat-kokardę :)
Czytałam o kolejnych dniach życia Zeze i jego rodziny uśmiechając się przez łzy. Miałam ochotę potarmosić małego smyka po głowie i dać cukierka w kolorowym papierku. Cieszyłam się, że spotkał Portugalo. Smuciłam się z nim, gdy zabrano mu ukochanego przyjaciela.
I dziękuję, że gdy miałam 5 lat mogłam być dzieckiem. Że nie pamiętam momentu, w którym mogłabym powiedzieć: oto moje dzieciństwo się skończyło. Bo ono trwało i trwało, aż zupełnie naturalnie stałam się nastolatką.
A Zeze? Jak mówi autor: "to historia chłopca, który poznał cierpienie"
"Byłem skazany na życie. Na życie"
"Może Maluch chce mi dać ten kwiat na pożegnanie:
odchodzi ze świata moich marzeń w świat rzeczywistości i bólu".
This entry was posted
on 26.11.07
at poniedziałek, listopada 26, 2007
and is filed under
przeczytane
. You can follow any responses to this entry through the
comments feed
.