W poprzedniej notce wspomniałam o mojej miłości do powieści historycznych. Naprawdę, lubię ten gatunek. Szukam takich książek, w których autor potrafi oddać koloryt epoki i zaprezentować ciekawe postaci. Nie lubię, gdy bohater myśli i działa jak postać współczesna, jakby tylko przez przypadek znajdująca się w innej scenerii niż dobrze nam znany wiek XXI. Jeśli już się tak dzieje, to oczekuję dobrego uzasadnienia i umotywowania parcia pod prąd.
I właśnie takie cechy powinnam była znaleźć w bardzo komplementowanej powieści "Udręka i ekstaza" Irvinga Stone'a. Był czas, że na allegro książka osiągała zawrotne ceny. Na szczęście wypożyczyłam ten tytuł w bibliotece. I co? No i kompletnie nie potrafiłam zrozumieć zachwytów. Ale, prawdę mówiąc, nie potrafię też podać przyczyn mojej porażki. Może nie trafiłam we właściwy czas? Możliwe. W każdym dam jeszcze jedną szansę tej powieści. Może mnie oczaruje. Wszystkie wytyczne na to wskazywały...
Podobała mi się i to bardzo "Krystyna, córka Lavransa". To powieść z rodzaju tych, które czytam pochłonięta całą sobą i "z wypiekami na twarzy" (takie wspomnienie emocji z dzieciństwa:).
Sięgnęłam więc po "Olafa, syna Auduna". No i kompletna klapa... Szybko się poddałam i zrezygnowałam z dalszego czytania.
Ale te dwie książki, wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi powinny mi się podobać. A tak nie jest. Alem ja uparta i wykonam jeszcze jedno podejście. Bo kiedyś podobnie mnie odrzuciło od "Córki Wikingów" a potem, zresztą w tym roku, sięgnęłam ponownie i to było to!
Komediantka Władysław Reymont
2 lata temu