Od środy nic nie przeczytałam :( To przecież stan tak nienaturalny, że aż objawia się reakcją alergiczną. Swędzą mnie ramiona ;)))
Ale może to też objaw stresu, bo w pracy mamy wizytację i w piątek mnie zawezwano przed oblicze Wać Pani SenneWargi. Od środy sprawdzałam papiery, powtarzałam formułki prawne i jeszcze uczyłam się gramatyki na anglika. Dzisiaj za to sprzątanie, gotowanie, smażenie oponek (no dobrze, pyszne są i to ich wielki plus, ale za to dopiero teraz mam chwilę dla siebie. I to znowu dosłownie, bo czekamy na gościa. Na szczęście ulubionego, więc będzie miło, ale kiedy będę mogła czytać???).
Pani Wizytator okazała się na szczęście niegroźna, nawiązałyśmy nawet nić porozumienia, wzdychając, że dawne poniedziałkowe teatry telewizji, to było coś. I choć w zasadzie podzielam jej zdanie, to przyznaję że dla dobra ogółu, połączyłabym się z nią w bólu nawet gdyby wzdychała za, bo ja wiem, starym, dobrym Benny Hillem ;))
Oglądałam za to "Magnolię". Pierwszy raz a to przecież film z 1999 roku. Dziwne, że tak długo zwlekałam, bo to znakomite kino. Prowadzenie akcji, mnogość bohaterów przypomina mi Altmana i jego "Na skróty". Zresztą, łączy te dwa filmy znakomita Julianne Moore... W "Magnoli" też gra bardzo wyrazistą postać, scena histerii w aptece była zachwycająca: "Shame on you"
Podziwiajcie.
Dla mnie to historia o zagubieniu człowieka i próbie odzyskania radości życia na nowo.Może nawet niewinności, mimo, że może to brzmieć trochę naiwnie.
Co sprawia, że stajemy się właśnie tacy? Ile zależy od nas samych a ile od przypadku i naszej potulnej akceptacji zdarzeń?
Z pewnością to film do obejrzenia nie jeden raz.
Komediantka Władysław Reymont
2 lata temu