Moja ruda Gaja zachorowała. Wymiotuje od wczorajszego popołudnia. Na szczęście pije też wodę, więc mamy nadzieję, że się nie odwadnia, ale i tak o 10.00 ma wizytę u weta.
Nie spałam prawie całą noc, bo nasłuchiwałam: uspokajałam po torsjach, głaskałam i modliłam się, żeby psiuni nic nie było. Na razie, od 3 w nocy nie wymiotuje. Wypiła wodę około 6 i kompletnie nie rozumie, dlaczego nie dostała śniadania. Zachowuje się przy tym całkiem normalnie: nie jest osowiała ani markotna. Wczoraj pomiędzy atakami (których było w sumie 6 i mam nadzieję, że więcej nie będzie) bawiła sie ze mną jak zwykle.
Nigdy nie sądziłam, ze można się tak przywiązać do zwierzęcia.
Martwię się.
This entry was posted
on 20.12.07
at czwartek, grudnia 20, 2007
. You can follow any responses to this entry through the
comments feed
.