"Portret damy" oglądałam wczoraj. Po południu. Wróciłam ze spaceru z psem, zaparzyłam herbatę i zasiadłam przed tv w oczekiwaniu na porywająca opowieść. Pierwsza scena, w której pojawia się Nicole spowodowała, że oblałam się co nieco herbatą. Parsknięcia pociągają bowiem za sobą takie skutki... Jak ona wyglądała pod tym drzewem... No dobrze, ale to tylko estetyczne wrażenie. Możliwe, że tylko moje i nikogo więcej.
Potem próbowałam się przejąć losami Isabel i bez powodzenia...
Z powodzeniem za to udało mi się zasnąć na owym seansie. Nie zdarzają mi sie drzemki popołudniowe, ale wczoraj nie byłam w stanie powstrzymać uparcie opadających powiek. Ciekawam tylko, czy to jednak film czy wyjący wiatr i deszcz za oknem przyczynił się do tego?
Na szczęście herbatę wypiłam przed spotkaniem z Morfeuszem. Bo inaczej skutki mogłyby być katastrofalne.
Komediantka Władysław Reymont
2 lata temu