Wspominałam już, ze wiosna idzie?
Kicham na nią! Dosłownie. Złapała mnie alergia i musiałam wczoraj rano wziąć tabletkę, po której jestem śpiąca i jedyne, co mogę robić to gapić się w tv. Obejrzałam więc kilka odcinków CSI: Las Vegas i CSI: Miami, a na deser "Wives and daughters" adaptację powieści Elizabeth Gaskell ( Wives and Daughters: An Everyday Story (1865) ).
Gaskell znam z "Panien z Cranford", które odebrałam bardzo pozytywnie: taka opowiastka o przywarach starych panien, rządzących twardą ręką całym miasteczkiem. Napisane ze swadą i bardzo zabawne.
Gaskell żyła w latach 1810-1865 i poznała między innymi Charlesa Dickensa, Charlotte Bronte czy Wilkie Collins. Z panną Bronte łączyła ją bliższa zażyłość i Elizabeth pokusiła się nawet o napisanie jej biografii. Musiała być ciekawa, bo przeczytałam gdzieś, że pewnego razu, gdy Bronte odwiedzała Gaskell, do tej ostatniej przyszli goście a Bronte z nieśmiałości (tu chyba trzeba dodać chorobliwej) schowała się za zasłonami w pokoju... Hmmm... biedna Charlotte, tyle lat minęło a ludzie wciąż o tym mówią ;)
"Żony i córki" wydają mi się podobne do utworów Jane Austen. Główna bohaterka, Molly, 17-letnia corka wiejskiego lekarza, ma okazję poznać ludzi stojących w hierarchii społecznej znacznie wyżej od niej. Obserwuje tamten świat i nie milczy, gdy dostrzega obłudę czy niesprawiedliwość. Jest ucieleśnieniem niewinności i posłuszeństwa, całym sercem jest oddana swemu ojcu, który wychowywał ją samotnie.
Gdy na horyzoncie pojawia się nowa żona doktora, Molly traci grunt pod nogami, zwłaszcza, że babsko jest nieznośne, samolubne, snobistyczne i apodyktyczne. Nie znalazłam u niej żadnej zalety: wad nie dostrzega natomiast ojciec Molly. Jednak dziewczyna, po jednorazowym buncie posłusznie zgadza się na plany ojca i próbuje zaakceptować Hiacyntę. Zaczynają się problemy...
Molly zaprzyjaźniła się z rodziną zamożnego dziedzica, a zwłaszcza z jego ciężko chorą małżonką. Poznaje całą rodzinę: uwielbianego przez wszystkich Osmonda i traktowanego jak piąte koło u wozu Rogera. Osmond jest tym przystojniejszym, pisze wiersze i kończy Cambridge. Roger, no cóż, też się uczy, i tyle. Taka charakterystyka to dzieło matki młodzieńców (ojciec postrzega to nieco inaczej) i Molly jest pod jej silnym wpływem. Gdy pani dziedzicowa umiera, Molly jest przy niej. A Osmond nie zdał egzaminów, narobił długów i został wyrzucony z domu przez ojca. Córka lekarza mu współczuje...
Tak kończy sie pierwszy odcinek. W zasadzie wiadomo, jak potoczy sie wątek miłosny, jakie perypetie czekają główną bohaterkę, ale jestem ciekawa, jak długo żona doktora będzie manipulowała swym mężem. I jak się to skończy.
Serial BBC nakręcony został w 2002 roku. Liczy sobie 4 odcinki. Mnie się podoba, i dzisiaj obejrzę kolejną część.
Szkoda, że Gaskell nie jest u nas wydawana. Oprócz wspomnianych "Panien z Cranford" opublikowano tylko "Mary Barton".
Komediantka Władysław Reymont
2 lata temu