"Sens nocy. Spowiedź" Michaela Coxa.
Miłe odkrycie, bo czyta mi się przyjemnie. Ta grubaśna księga nawiązuje do pisarstwa wielkich XIX-wiecznych: Dickensa, Collinsa. Z tym, że Collinsowi nie dałam rady (Zosik, też tego nie zmogłam w swoim czasie :) a Cox mnie wciągnął w swój świat.
Rzecz dzieje się w Londynie, w latach 1854-1855. Główny bohater i jednocześnie narrator, krok po kroku odsłania przed czytelnikami swoją przeszłość. Wszystkie jego działania, włącznie z morderstwem, o którym czytamy już na pierwszej stronie powieści, wynikają z chęci zemsty. Retrospekcja pozwala poznać motywy tych niecnych czynów. Edward cofa się w czasy dzieciństwa, potem opisuje lata spędzone w szkole w Eton, gdzie spotkał swojego śmiertelnego wroga.
Dużą rolę odgrywa też tutaj mroczny Londyn spowity siną mgłą, z przybytkami uciech, pubami, cmentarzem czy ciemnymi zaułkami. Mężczyźni pełni galanterii w stosunku do dam, doskonale opanowali sztukę pozorów: nawet rozmowa mordercy z szantażystą ma być prowadzona jak między dwoma dżentelmenami!
Tajemnice bohatera odkrywane są po kawałeczku: wspomina np. o wielkiej miłości, ale nie przedstawia żadnych szczegółów, z zaznaczeniem, że nie czas jeszcze na to, sugerując przy tym jakąś mroczną tajemnicę :)
Czasami znajdują się fragmenty nieco przydługawe, ale ogółem podoba mi się. Co stwierdzam po 138 str. Na 580 str.
Komediantka Władysław Reymont
2 lata temu