To moja pierwsza książka tej autorki i z pewnością nie ostatnia. O fantasy trochę ostatnio zapomniałam, ale dzięki "Morzu Trolli" znowu nabrałam ochoty na ten gatunek. Kańtoch świetnie się wpasowała w ten moment. A ja wciąż chcę więcej ;)
Historia opowiedziana w "13 aniele" nie jest może najoryginalniejsza, bo oto mamy trójkę głównych bohaterów: niedoszłego samobójcę miliardera, detektywa ze złamanym sercem , elfkę uwięzioną w ciele 12-latki, którym przyjdzie wspólnie stawić czoła zagrożeniom. Los zetknie ze sobą te osoby, by uratowały miejsce, w którym żyją. Uratowały przed aniołami, te bowiem postanowiły zniszczyć miasto zbudowane na środku jeziora.
Właśnie Getteim jest najciekawszym elementem tej powieści: miasto, w którym współdziałać mogą na równych zasadach magia i technologia; gdzie gnomy, elfy i inne stworzenia magiczne koegzystują z ludźmi. Istoty urodzone w Getteim mogą żyć w każdej krainie: tej, w której magia tworzy rzeczywistość i tę, która opiera się na rozwoju technologii. Przejście elfa, urodzonego w krainie elfów (zapomniałam nazwy...) do świata, w którym mieszkańcy trzymają żywność w lodówce, zakończy się dla niego śmiercią. Ale w Getteim nawet elf może pić mrożoną herbatę, bez niepotrzebnego ryzyka ;)
Zgadzam się z zarzutami, które znalazłam w sieci, że powieść jest za długa. Świetne byłoby z tego opowiadanie, ale czasami miałam wrażenie, że historia traci rozpęd. I nie wynikało to niestety z pojawienia się w tekście fragmentów, które zmuszałyby czytelników do głębszej refleksji... Jakby nagle autorka nie wiedziała, w która stronę teraz się poruszyć. Ale podobało mi się. Anioły, jako istoty amoralne? Mnie to zainteresowało. Ale to wciąż tylko czytadło. Dobre, ale czytadło.
Komediantka Władysław Reymont
2 lata temu