Nie wiem, jak u Was  

Posted by Inblanco in ,


ale mnie dopadło przesilenie wiosenne. W tej najwredniejszej postaci, gdy nic się nie chce, zasypia się na stojąco i nawet czytanie idzie jak po grudzie. "Chcem, ale nie mogem" parafrazując pewnego polityka.

Jak sobie z tym radzę? Nijak. Tylko przeczekanie :(

Podczytuję sobie powieść Anny Kańtoch "13 anioł" i choć pomału, to z przyjemnością. Co prawda, wg opinii czytelników Kańtoch ma o wiele lepsze opowiadania, ale o tym przekonam się w innym terminie. Zauważyłam, że temat aniołów to w polskiej fantastyce temat ostatnio bardzo na czasie: i Kossakowska (od niej się chyba zaczęło?) i Ćwiek i teraz Kańtoch. Zdaje mi się, że jeszcze ktoś w ostatnich czasach pisał o tych skrzydlatych istotach.Ale nie pamiętam. Przesilenie ;)



Odebrałam wczoraj "Sagę rodu Forsyte'ów". To nowa wersja na pięciu płytach DVD. Wygląda smakowicie, ale nawet nie miałam wczoraj na tyle energii, by wrzucić do odtwarzacza choć jedną płytkę. Zjadłam za to pierwszego loda w tym sezonie - świderka amerykańskiego ...

A jutro mojego psa czeka pierwsza podróż pociągiem. Podekscytowani jesteśmy wszyscy, oprócz psa, który jest kompletnie nieświadomy, jaka przygoda go jutro czeka...


This entry was posted on 11.4.08 at piątek, kwietnia 11, 2008 and is filed under , . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

3 komentarze

Anonimowy  

Książkę którą czytałaś to jej nie znam.
U mnie od tak końca marca albo i wcześniej trwało przsilenie zimowe aż do teraz.
Choć od 2-3 dni nie zasypiam tak bardzo wcześnie.
Ale doskonale wiem co to znaczy , bo zwala człowieka z nóg.
I pewnie też dlatego miałam taki zastój do czytania.
A z początkiem tego miesiąca mam większą ochotę na literaturę.

11 kwietnia 2008 18:08
Anonimowy  

to powiedz potem, czy fajni ci forsythe'owie :)
a ja lodowy sezon otworzylem w zeszlym tygodniu i do dzis mnie boli gardlo :/

12 kwietnia 2008 11:40

Judytto, właśnie tak to jest: zwala z nóg. Żadne energetyzujące plussssze ani zielona herbata nie pomagają. Ale chyba jest już odrobinę lepiej, tak mi sie przynajmniej wydaje.

Kubu, obejrzałam 4 odcinki na 10 bodajże i powiem, że nie żałuję zakupu. Nie podobają mi się jedynie niektóre postaci, ale na szczęście Galsworthy szybko się ich pozbył w swojej powieści. Dla mnie najważniejszym wątkiem w tej historii jest los kobiety, której możliwość decydowania o własnym losie była czystą fikcją. Wplecione to wszystko w wiktoriańską obłudę, mniam!
No i podoba mi się Soames: zwalczający emocje jak zarazki. Jedynie uczucie do Irene, którego nie potrafi zdusić, budzą w nim potwora... Nie znoszę go, ale i mu współczuję.

14 kwietnia 2008 09:36

Prześlij komentarz