Zbiór opowiadań, z których każde rozgrywa się w Bangalore - mieście, będącym hinduskim odpowiednikiem Doliny Krzemowej. Już to było dla mnie wystarczającą rekomendacją tej książki, bo bardzo ciekawią mnie współczesne Indie. I książka nie tyle może zaspokoiła moją ciekawość, co przybliżyła mi pewne fragmenty tamtejszej obyczajowości, tradycji, kultury. Warto więc było.
Zaskakujący za każdym razem, gdy czytam o Indiach jest dla mnie bałwochwalczy stosunek Hindusów do wszystkiego, co brytyjskie. Pojawiło się to już w "Brzemieniu rzeczy utraconych" a teraz i u Sankaran. Nie bardzo pojmuję, jak bądź co bądź, zaborcę można tak stawiać na piedestale? Najlepsza szkoła ? Oczywiście ta wzorowana na angielskich. Kuchnia? Brytyjska (chociaż tutaj autorka posłużyła się ironią. Anegdota o cynaderkach zapiekanych w cieście jest wyborna;) Kariera? W Londynie. Ewentualnie w Stanach :)
Czy Hindusi nie znają pojęcia martyrologii? Owszem, dostrzegam pozytywny wpływ brytyjskich rządów na rozwój Indii pod wieloma względami, ale jednak jest to dla mnie zastanawiające. Dla mnie, jako Polki, którą umartwiano tą tematyką na historii i literaturze ;)
Ciekawie opisane jest zderzenie nowoczesnych Indii z tradycyjnymi. Ten podział to też podział na młodych i starych. Ale to już koloryt prawie każdego miejsca na ziemi. Może rzeczywiście w Indiach jest to mocniej dostrzegalne, bo rytuały przodków bohaterów powieści, są mocno anachroniczne, przynajmniej dla mnie. Ale może są tylko mocno egzotyczne, bo co ja o tym wiem?
Kilka różnych opowiadań, każde opowiadające o innym aspekcie życia w tym kraju. Niektóre śmieszne, niektóre opisujące problemy bardzo podobne do tych, z którymi borykają się kobiety i mężczyźni bez względu na miejsce zamieszkania. Niektóre fascynująco hinduskie. I jak pięknie została scharakteryzowana filozofia życia Amerykanów... paluszki lizać (opowiadanie "Kawa Mysore")
Czyli? Książka mi się podobała. To raz. Dwa: chcę zobaczyć Indie. Bardzo. Sprawdzałam dzisiaj oferty biur podróży. Ceny takie, że... Ale na podróż mojego życia może nie powinna być to tania oferta ? ;))) Trzy: znam cel podróży moich marzeń :)
4.5/6
Zaskakujący za każdym razem, gdy czytam o Indiach jest dla mnie bałwochwalczy stosunek Hindusów do wszystkiego, co brytyjskie. Pojawiło się to już w "Brzemieniu rzeczy utraconych" a teraz i u Sankaran. Nie bardzo pojmuję, jak bądź co bądź, zaborcę można tak stawiać na piedestale? Najlepsza szkoła ? Oczywiście ta wzorowana na angielskich. Kuchnia? Brytyjska (chociaż tutaj autorka posłużyła się ironią. Anegdota o cynaderkach zapiekanych w cieście jest wyborna;) Kariera? W Londynie. Ewentualnie w Stanach :)
Czy Hindusi nie znają pojęcia martyrologii? Owszem, dostrzegam pozytywny wpływ brytyjskich rządów na rozwój Indii pod wieloma względami, ale jednak jest to dla mnie zastanawiające. Dla mnie, jako Polki, którą umartwiano tą tematyką na historii i literaturze ;)
Ciekawie opisane jest zderzenie nowoczesnych Indii z tradycyjnymi. Ten podział to też podział na młodych i starych. Ale to już koloryt prawie każdego miejsca na ziemi. Może rzeczywiście w Indiach jest to mocniej dostrzegalne, bo rytuały przodków bohaterów powieści, są mocno anachroniczne, przynajmniej dla mnie. Ale może są tylko mocno egzotyczne, bo co ja o tym wiem?
Kilka różnych opowiadań, każde opowiadające o innym aspekcie życia w tym kraju. Niektóre śmieszne, niektóre opisujące problemy bardzo podobne do tych, z którymi borykają się kobiety i mężczyźni bez względu na miejsce zamieszkania. Niektóre fascynująco hinduskie. I jak pięknie została scharakteryzowana filozofia życia Amerykanów... paluszki lizać (opowiadanie "Kawa Mysore")
Czyli? Książka mi się podobała. To raz. Dwa: chcę zobaczyć Indie. Bardzo. Sprawdzałam dzisiaj oferty biur podróży. Ceny takie, że... Ale na podróż mojego życia może nie powinna być to tania oferta ? ;))) Trzy: znam cel podróży moich marzeń :)
4.5/6
This entry was posted
on 28.7.08
at poniedziałek, lipca 28, 2008
and is filed under
przeczytane
. You can follow any responses to this entry through the
comments feed
.