"Kuzynki" Andrzej Pilipiuk
Gdy spędzałam czas na letnim nicnierobieniu (ten stan zdecydowanie uwarunkowany jest właśnie porą roku. Jesienią czy zimą nicnierobienie wygląda zupełnie inaczej!) i szukałam ratunku w postaci książek, to oczywiście trafiały mi się tylko takie, które przypadłość moją tylko pogłębiały, miast ją przegnać precz.
Nie pomogły czytadła, nie pomogły książki z tzw. wyższej półki, nawet od czasopism mnie odrzucało. I nagle ... Ratunek nadszedł z zupełnie niespodziewanej strony. Polski pisarz. Polska powieść fantastyczna. O wampirzycy, alchemiku, kamieniu filozoficznym, długowiecznych... Ha!
"Kuzynki" Pilipiuka, bo o nich mowa, to moja pierwsza książka tego autora. Nie czytałam żadnej powieści z koronnym bohaterem Pilipiuka, czyli Wędrowyczem i powiem, że jakoś nadal mnie nie ciągnie w te rejony, ale kolejne części o trzech bohaterkach "Kuzynek" przeczytam jak nic. Monika to wampirzyca, Stasia miała to szczęście że żyje już 400 lat a wciąż zachwyca cerą 21-latki. Kasia to na wskroś współczesna kobieta, dla której systemy komputerowe nie stanowią żadnej tajemnicy. Te trzy panie uwikłały się w ... zresztą, to nieważne. Choć fabuła jest wciągająca, to mnie najbardziej zachwyciły momenty w których Monika i Stasia z racji statecznego wieku porównują współczesne życie z tym, które poznały w innym czasie i miejscu. Świetny pomysł! Sprawnie zrealizowany przy tym.
Czytało mi się bardzo dobrze i niespodziewanie Pilipiuk okazał się znakomitym remedium na moją niemoc. Znowu chce mi się czytać :)))