Codziennie podejmujemy dziesiątki decyzji. Jedne wybory są banalnie proste, inne sprawiają nam nie lada problem. Większość z nich nie ma większego znaczenia dla naszego życia,wynikają jedynie z prozaicznej codzienności. Ale są i takie decyzje, które nawet już podjęte, nie dają nam spokoju. Bo co by się stało, gdybym jednak wybrała inną drogę? Kim bym była w 10 , 20, 30 lat później, gdybym zdecydowała inaczej? Ja się często nad tym zastanawiam.
Takich rozterek nie ma Wanda, główna bohaterka "Sekretu". Córka śpiewaczki, od małego obcowała z muzyką i od kiedy pamięta dźwięki ją przyciągały i fascynowały. Została pianistką, bo to było jej jedyne pragnienie. Tak się jej przynajmniej wydawało do pewnego momentu.
Gdy poświęciła już swe całe życie, również to rodzinne, swojej pasji zrodziło się w niej bolesne pytanie: kim jest tak naprawdę? Co ją współtworzyło, oprócz muzyki? Czy była jej niewolnikiem i nie zauważała tego przez całe życie?
Gdy Wanda już nie jest w stanie grać, możne nagle powiedzieć sobie: teraz nie podlegam już codziennemu reżimowi ćwiczeń, teraz mogę robić to, na co mam ochotę. I konsternacja, bo bohaterka nie wie, nie jest pewna, co by to mogło być. Jest więc ofiarą swojej pasji? A może to tylko kwestia czasu, by okryć dla siebie kawałeczek świata?
Te rozterki pianistki, jej czasami niezwykle chłodne i zdystansowane obserwacje ludzi i zjawisk, to mocna strona książki. Z drugiej strony zaletą powieści jest jej emocjonalność, to jak Wanda się miota pomiędzy miłością a nienawiścią do ojca, brata, dziecka, męża. Do samej siebie wreszcie.
Wanda jest przeraźliwie samotna, stroni od ludzi. I znów pytanie: czy to był jej wybór czy kolejne poświęcenie na rzecz muzyki? Była więc ofiarą?
Trudno na to odpowiedzieć, bo nie ma w tej historii jednoznacznych odpowiedzi. Ale nie tego się oczekuje od powieści psychologicznych, nawet tak dobrych jak "Sekret".
PS.
Opowieść o Wandzie rozpoczyna się podczas II wojny światowej. W tym czasie na świat przychodzi jej brat, u którego zdiagnozowano zespół Downa. Zgodnie z panującymi przepisami wprowadzonymi przez okupanta, rodzina powinna oddać chłopca. Ryzykując życiem podejmują decyzję, by go ochronić.
Muszę przyznać, że dopiero czytając książkę zaczęłam sobie uświadamiać całą grozę takiej sytuacji. Chory czy niepełnosprawny to przecież dla faszystów był niepotrzebny balast.
Nawet nie wiem, jak to skomentować.
4/6
Komediantka Władysław Reymont
2 lata temu