Filmowa Christie
Obejrzałam sobie w weekend dwie ekranizacje powieści Agathy Christie: jedna z Herculesem Poirot (bleee) a druga z Panną Marple (mniam!).
"Przygoda kucharki z Clapham" chyba nawet nie jest nakręcona na podstawie kryminału Agathy, w każdym bądź razie zagadka była banalnie prosta i zwyczajnie nudna. Pewne tropy były oczywiste dla widza od razu, więc czekanie aż wpadnie na to Poirot okazało się jedynym ekscytującym momentem serialu. Trochę to za mało...
Tak więc z małym Belgiem daję sobie tymczasowo spokój. Tymczasowo, bo poczekam aż w kiosku pojawią się najnowsze odcinki z detektywem, te oparte na powieściach pisarki. Oglądałam kilka tych odcinków w tv i uległam urokowi zarówno angielskich krajobrazów, jak i zepsutej arystokracji. Moje ulubione to "Pięć małych świnek" i "Niedziela na wsi".
Zupełnie inaczej odebrałam natomiast film z panną Jane Marple, bohaterką "Morderstwa na plebanii". Zaskakujące rozwiązanie, nawet sympatyczna główna bohaterka (czego o Herkulesie powiedzieć się nie da), galeria barwnych i ekscentrycznych postaci, ładne zdjęcia.
Faceci w filmie prawie co do jednego ciapowaci i manipulowani przez kobiety, które zdecydowanie były górą w tej opowieści. A do tego domek panny Marple - przepiękny! Całość bardzo smakowita.
Słowem, kolekcję "Marple" polecam. Ja będę uzupełniać swoje zbiory o kolejne tytuły. W domu czeka na mnie jeszcze "Noc w bibliotece".
Na niedzielne popołudnie w gronie rodzinnym, z ciastem i herbatą: idealne!