Littell tu, Littell tam
Zauważyliście? Człowiek otworzy jakąkolwiek gazetę na dziale kulturalnym a tam od razu wyskakuje jak królik z cylindra, pan Littell i jego "Łaskawe". Tomiszcze grube i drogie. Opisane już wzdłuż i wszerz, a ja ciągle nie wiem: kupić czy nie kupić? Chyba jednak poczekam na bibliotekę, bo zauważyłam, ze czytelnicy omijają powieści o ponadprzeciętnych gabarytach, więc nie będę musiała specjalnie długo czekać na to dzieło. No ale ciagle się waham...
Swoja drogą dawno nie widziałam tak zmasowanego ataku na czytelnika, jak w przypadku tej książki. Z tym, że nasi rodzimi krytycy są bardzo ostrożni w ferowaniu zdecydowanych wyroków: ani to arcydzieło ani gniot. Przytaczają za to właśnie takie skrajne opinie kolegów po fachu z prasy zachodniej. Nasi są bardziej wstrzemięźliwi? Bardziej ostrożni? Mniej egzaltowani? A może zachowawczy?
To już słowiańska dusza do niczego nie zobowiązuje ? ;)))