"Gorąca krew" Irene Nemirovsky  

Posted by Inblanco in


Zaczęło się od irytacji. Oto druga powieść Irene Nemirovsky, która ukazuje się na polskim rynku wydawniczym i drugi raz wykorzystuje się ten sam chwyt marketingowy: ostatnia odnaleziona powieść autorki... czyli "Francuska suita" spadła już w hierarchii i jest tylko przedostatnią czy została odnaleziona równolegle z "Gorącą krwią"? Wrrr.
Ja z ogromną chęcią przeczytałabym znane już od kilkudziesięciu lat europejskim czytelnikom powieści Nemirovsky, a które zapewniły jej miejsce w historii literatury. Tylko, że jak taką książkę reklamować? Skoro nie da się już (tak przynajmniej zakładam, że _już_ się nie da, ale może naiwna jestem ?) posłużyć jakże nośnym hasłem "ostatnia powieść", to i sprzedać się pewnie nie da. To ja deklaruję wszem i wobec, że kupię i tę najpierwszą i środkową. Kolejność powstania naprawdę nie ma dla mnie znaczenia, polubiłam Nemirovsky i jestem ciekawa jej tworczości.


"Gorąca krew" budzi ambiwalentne uczucia. Z jednej strony bowiem czytając ją, miałam nieodparte wrażenie zetknięcia się z tekstem pozytywistycznym, z tzw. powieścią tendencyjną, sztuką z tezą, co jak dla mnie nie jest zachętą. Zbyt wyraźnie zostały zarysowane kontrasty w tej powieści: pomiędzy młodością i starością, spokojem a "szaleństwem", życiem i śmiercią. Jakby autorka bała się pozostawić coś w domyśle, naszkicować posługując się neutralnym kolorem. Szkoda.

Narratorem jest stary mężczyzna Silvio, który z apatią obserwuje toczące się obok niego życie. Miłość, nienawiść, pożądanie, zdrada, chciwość - wszystko to z racji wieku jak sądzi, już go nie dotyczy. Teraz czas spędza przesiadując na fotelu koło kominka: nie czyta, nie rozmyśla. Trwa?

Ten pozorny spokój burzą niespodziewane wydarzenia w jego rodzinie. Córka kuzynki w dramatycznych okolicznościach traci męża. Na jaw wychodzą sprawy, które miały pozostać tajemnicą...
Silvio chcąc nie chcąc, zostaje mediatorem. To on powołuje się na tytułową "gorącą krew", która jest nieodłączną częścią młodości. To on znajduje wytłumaczenia dla młodzieńczych wybryków: bo pamięta swoje przewinienia i dziwi się, że niektórym tak łatwo przyszło zapomnieć.

W warstwie fabularnej powieść jest moim zdaniem przewidywalna. Ot, konflikt w małej mieścinie, gdzie wszyscy o sobie wszystko wiedzą, gdzie rodzice dziwią się dzieciom, dzieci nie rozumieją rodziców. Zwykła kolej rzeczy. Ale napisane jest to lekko i czyta się przyjemnie.

To, co czyni powieść jednak czymś więcej niż utworem z nazbyt wyraźnym przesłaniem, to umiejętnie oddana atmosfera małomiasteczkowych waśni czy schyłku życia. Emocje kipią a wydarzenia toczą się swoim niespiesznym rytmem.

"Gorąca krew" rozgrywa się na przestrzeni kilku lat, ale najczęściej spotykamy naszych bohaterów podczas jesiennej i zimowej aury. Opisy francuskiej jesieni, gdy wiatr hula po dworze, zmrok szybko zapada i zmienia znany świat w nową rzeczywistość, są niezwykle piękne. Smutek, melancholia, która towarzyszy bohaterowi jest związana także ze zmianami zachodzącymi w przyrodzie.

Lubię tę powieść za sceny, w których słychać kroki stawiane po kamiennej posadzce , czuć zimno w kuchni, gdy ogień pod piecem wygasa, słychać skargi drzew poniewieranych przez zimny i ostry wiatr. "Gorąca krew" ma w sobie wiele niezaprzeczalnie pięknych fragmentów. I choćby dla nich warto ją przeczytać. Doskonały przykład jesiennej powieści.

This entry was posted on 30.11.08 at niedziela, listopada 30, 2008 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

4 komentarze

Anonimowy  

u mnie czeka na przeczytanie...

30 listopada 2008 22:10

Chiaro - czyta się szybko, w zasadzie to książka na jeden wieczór i mimo wad ma w sobie kuszący urok:)

1 grudnia 2008 08:21
Anonimowy  

Nie wiem dlaczego wmówiłam sobie, że obie książki łączą się ze sobą pod względem treści i bohaterów. To pewnie ta reklama, o której pisałaś.

1 grudnia 2008 16:35

Nutto - może to rzeczywiście ten chwyt reklamowy, bo książki poza autorką nie maja ze sobą nic wspólnego.

A tak przy okazji i z zupełnie innej beczki: czemu ten Albatros nie ma własnej strony internetowej? W książce, na stronie gdzie prezentują, co do tej pory ukazało sie w danej serii znalazłam tytuły, których próżno szukać w księgarniach, bibliotekach czy internecie. Nie wyszły jeszcze (chyba) a wydawnictwo leci sobie ze mną w kulki...
Chodzi mi konkretnie o nową Kate Morton. W zeszłym roku to była moja lektura świąteczna (Dom w Riverton) i to całkiem udana. Z chęcią bym powtórzyła ten sukces;). Tylko kiedy ta nowa Morton się ukaże? Książka widmo, czy jak?

2 grudnia 2008 11:46

Prześlij komentarz