Zwierzenia zazdrośnicy  

Posted by Inblanco

Zosik pyta, Zosik dostaje odpowiedź:)

Wszystko zaczęło się od zazdrości. Na wiosnę 2007 roku odkryłam fascynujące zjawisko: anglojęzyczne blogi o książkach a zwłaszcza A work in progress Dani Torres, który do tej pory jest dla mnie takim prablogiem wszystkich blogów :) Jak ja im zazdrościłam: tyle stron o literaturze, wyzwania czytelnicze, blogi specjalizujące się tylko w kryminałach, fantastyce, powieściach młodzieżowych. No ludzie! Raj. Tylko, że anglojęzyczny. Czyli niekoniecznie dla mnie... :(

Poczatkowo blogi to była kwestia nauki: połączenie przyjemnego z pożytecznym. Notowałam słówka, których nie znałam, zapisywałam też tytuły książek i sumiennie sprawdzałam, czy ukazały się w Polsce. I jaką miałam satysfakcję, gdy już coś wiedziałam (z blogów, a jakże) o nowo wydanej pozycji u nas... wow :)

Potem nadeszły wakacje 2007 roku. Upał, żar, spiekota niemożliwa. Wspomagając się zimnym arbuzem, walcząc by przetrwać do wieczora, wpadłam na pomysł ożywienia nudnego dnia. To było to! Blog o tym, co sprawia mi najwięcej radości: książki. Moje hobby, mój bzik i pasja. Pierwszy wpis: 17. 07.2007

I tak sobie od tego czasu piszę. Czasami więcej, czasami mniej. Różnie to bywa.

Co mi dało blogowanie? Czy nauczyłam się w końcu angielskiego? ;) Wzbogaciłam słownictwo, to fakt. Czytam w miarę bezboleśnie, na razie recenzje, artykuły itd. W przyszłym roku zmierzę się z książką.
Przed nastaniem ery Waszych blogów penetrowałam prasę w poszukiwaniu recenzji. Od pewnego czasu sięgam systematycznie już tylko po dodatek kulturalny w "Dzienniku" i "Rzepę o książkach". I to raczej z przyzwyczajenia a nie z potrzeby, bo nieprzebraną skarbnicę wiadomości o literaturze i zjawiskach kulturalnych znajduję u Was. Spojrzenie świeże, oryginalne i prawdziwe. Gdzie indziej to znajdę?

Poza tym nauczyłam się trudnej sztuki selekcji: moje wybory są coraz rzadziej nietrafione, bo i moja świadomość tego, czego oczekuję od książki, jest wyższa.

Czytam też inaczej, bo chcę Wam potem opowiedzieć o tej lekturze. Wnikliwiej? Pewnie tak.

No i kwestia przelewania myśli na papier, klawiaturę czy inne ustrojstwo. To okazało się być najtrudniejsze. Własne wpisy wydają się zawsze takie ciężkie i toporne. Ale to już chyba standardowy dodatek do tej przyjemności. Bierzesz wszystko, albo nic ;) Wliczone w pakiet.

Cieszy mnie niezmiernie nowe zjawisko: blogi książkowe, których z każdym dniem przybywa. Ogromnie lubię ten nasz wirtualny zakątek, dobrze się czuję w naszej grupce. Miło mi, że Was poznałam, że Wy do mnie zaglądacie. Niby to świat wirtualnym, ale ja bardzo sobie cenię ten wycinek rzeczywistości. Fajnie, że jesteście:)

This entry was posted on 24.11.08 at poniedziałek, listopada 24, 2008 . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

16 komentarze

Anonimowy  

też myślę, że im więcej nas (czyli tych piszących moli książkowych) to tym lepiej, ale niektórzy myślą niestety inaczej:( konkurencja, "małpowanie" itp... okropność


[review.blog.onet.pl]

24 listopada 2008 17:20
Anonimowy  

Blog Dani Torres rowniez podczytuje, ilez ta dziewczyna czyta! Tobie zycze powodzenia w zmaganiach z literatura anglojezyczna, poradzisz sobie swietnie, skoro recenzje i artykuly czytasz bez problemu :)

24 listopada 2008 19:13

A ja bardzo lubię czytać twoje posty i nie odbieram ich wcale a wcale jako topornych:) Wrażenie mam te samo o własnych:)

24 listopada 2008 21:53
Anonimowy  

Aż sprawdziłam u siebie - pierwszy post to 14.07.2007:) Prawie idealnie:) A Dani Torres to mój drugi blog, pierwszy to So Many Books, na który zresztą trafiłam dzięki poleceniu Stauy, muszę chyba nieco dopisać do swojej ankiety, bo dopiero dzięki Twojemu wpisowi sobie to przypomniałam!
Bardzo lubię Twoje posty i uważam, że piszesz lekko i ciekawie!

24 listopada 2008 23:10
Anonimowy  

pozdrawia zaglądająca;)

24 listopada 2008 23:15

Uwielbiam Twoje wpisy i mam malutką nadzieję, że moje kiedyś będą choć w połowie tak dobre jak Twoje.
Ja w kwestii literatury jestem jeszcze dzieckiem. Czytać zawsze lubiłam, ale w książce przeważnie widzę to co jest napisane. Żadnej drugiej strony, Jeszcze wiele nauki przede mną...:)

25 listopada 2008 09:44

mr lupa - na szczęście ja takiego zjawiska nie zauważyłam, przynajmniej na blogach. Bo na biblionetce to rzeczywiście różnie bywało i bywa :(

Chihiro - nie dość, że dużo czyta, to jeszcze systematycznie pisze o tym na blogu. Dzień w dzień... Podziwiam jedno i drugie :)
Anno - dziękuje bardzo:) Wydaje mi się, że takie uczucie towarzyszy wielu z nas i widzisz ja Twoje posty też bardzo lubię czytać, bo są przemyślane i ciekawie napisane ;) Nie żebym słodziła, taka jest prawda :)))

Padmo - też się zorientowałam, że zaczęłyśmy prawie równo :)
A z tym pisaniem: przypomina mi się szkoła, gdy trzeba było oddać wypracowanie. Jakoś zawsze okazywało się, że gdy ja uważałam, że napisałam błyskotliwie i byłam swym "dziełem" zachwycona, to nauczycielka już nie tak bardzo. I odwrotnie, gdy mi wydawało się, że raczej średnio się spisałam, dostawałam pochwały, że bardzo dobrze, och i ach.
Na szczęście z pracy maturalnej byłam średnio zadowolona... ;))))

Nenya - rozbroiłaś mnie tym wpisem :)))
Dziękuję :)

25 listopada 2008 12:13
Anonimowy  

Ależ co Ty Inblanco. Fajnie, że Ty jesteś!!! Twój blog należy do czołówki moich ulubionych, lubię czytac twoje recenzje i przeglądac cudne fotki stosików. Bardzo często bywasz dla mnie inspiracją:) Także cała przyjemnośc po mojej stronie:))

25 listopada 2008 12:35

Foxina- bardzo, bardzo dziękuję:) Miałam dzisiaj kiepski humor, ale od razu mi lepiej! Nawet ten ponurobury dzień mi nie straszny;)))

26 listopada 2008 10:11

Inblanco, jak już zauważyło parę osób, Twoje posty wcale nie wydają się toporne :) Zawsze je czytam z przyjemnością.
Ja też sobie bardzo cenię blogowe towarzystwo. Pozdrawiam!

26 listopada 2008 14:56

Lilithin - dzień uważam za rozpoczęty dopiero po tym,jak sprawdzę cóż nowego u Was słychać. Popijam kawę, zaglądam do starych i nowych znajomych... lubię to:)

26 listopada 2008 20:47
Anonimowy  

w końcu znalazłam chwilkę, żeby pozaglądać, a tu tak miło:)))
Ja podobne odczucia- kiedyś pisałam tylko dla siebie, żeby się książki nie poplątały, a teraz czytając pamiętam, że mam to potem króciutko opisać- zupełnie inaczej się czyta.

26 listopada 2008 20:53
Anonimowy  

no i ja sprawdziłam- pierwszy wpis na książkowym- 27 grudnia 2006.
Taki normalny blog prowadziłam przez 3 lata od września 2004, ale mi przeszło. Mam nadzieję, że z tym mi nie przejdzie.

26 listopada 2008 20:55

Inblanco, dokładnie! Zamiast gazet, przeglądam blogi przy śniadaniu ;)

26 listopada 2008 22:21
Anonimowy  

:) a ja też strasznie się cieszę,że dzięki temu iż kiedyś Padma trafiła na mój blog (pierwszy, nie dotyczący książek) zapoznałam się ze światkiem blogów książkowych! Tak niepewnie i nieśmiało zaczęłam odwiedzać poszczególne blogi i mam nadzieję,że teraz też już zaliczam się do 'rodziny moli książkowych'. I choć czasami brak mi czasu czy to na czytanie czy na pisanie, co rusz moje recenzje mi się nie podobają (widzę,że masz podobnie:) ) to i tak sprawia mi to tyle przyjemności,że ciężko by mi było z niej zrezygnować.
pozdrawiam serdecznie i pisz nam jak najdłużej:)

28 listopada 2008 14:39

Kalio - mnie się wręcz wydaje, że dzięki blogowi nauczyłam się "lepiej czytać". Zdecydowanie baczniej przyglądam się tekstowi.
Poza tym to miejsce, to takie moje archiwum: nawet do biblionetki już mi się nie chce wprowadzać wszystkich przeczytanych książek, skoro odnotowuje to tutaj.
Też mam nadzieję, że "Czytam, więc jestem" jeszcze Ci się długo, długo nie znudzi :)

Lilithin - Siostro! :)))

Paulina - "Bo wszyscy czytacze to jedna rodzina"... a już tacy z blogami książkowymi, to prawdziwi Bracia i Siostry Od Księgi ;)))

28 listopada 2008 21:11

Prześlij komentarz