"Skradzione dziecko" Keith Donohue  

Posted by Inblanco in


Weekend czytelniczo miałam bardzo udany. Przeczytałam dwie świetne książki i nawet konieczność zrobienia obiadu nie była w stanie oderwać mnie od lektury. Pamiętacie mamę Żakową z "Szóstej klepki"? Radziłam sobie podobnie. Z tym, że ja zmuszona byłam smażyć naleśniki na krokiety. Książka na kuchennym blacie, podparta mikserem, czas smażenia naleśnika: lektura 3/4 strony.
Przewrót placka na patelni i doczytuję stronę do końca. Całkiem udana produkcja ;)

A oderwać się nie mogłam od słusznie zachwalanego na blogach "Skradzionego dziecka", (np. tu i tu) które bardzo przypomina mi atmosferą i klimatem "Gdybym ci kiedyś powiedziała" Budnitz.

Autor, z pochodzenia Irlandczyk, stworzył jak sam twierdzi baśń dla dorosłych. I to prawda. Jego świat zaludniły stworzenia, które folklor różnie nazywa: chochliki, leśne duszki, podmianki. Egzystują zaklęte w ciele dziecka, nie zmieniając się nawet przez setki lat, by któregoś dnia, powrócić do świata ludzi. Wrócić, bo chochlik urodził się jako ludzkie dziecię i wychowywany był przez kilka pierwszych lat w swojej prawdziwej, człowieczej rodzinie. Potem porwany przez leśne duszki, trafia do lasu a jego miejsce zajmuje identycznie wyglądający ... podmianek.

Akcja biegnie dwutorowo, poznajemy zarówno życie chochlika zajmującego miejsce Henry'ego Daya, jak i ewolucję "oryginału" - gdy Henry staje się Anidayem, coraz słabiej pamiętającym swoje poprzednie losy. Przemiana chochlika w zwykłe dziecko opisane jest fascynująco, podobnie jak i egzystencja podmianków. Fabularnie pierwsza klasa! Czyta się, oj czyta :)

Powieść nawiązuje do "Piotrusia Pana", "Władcy Much", "Alicji w krainie czarów". Inspiracją do napisania utworu był wiersz Yeatsa "The Stolen Child".

Dla mnie to głównie opowieść, o tym jak szybko zapominamy. O swoich marzeniach, uczuciach, o tym, co było ważne, gdy byłam dzieckiem. O zmarnowanych dniach, talentach, rozdrabnianiu się na drobne. O dorastaniu wreszcie.

Ta książka, to coś w rodzaju dłuuugiego listu, który czytelnik, pamiętający jeszcze doskonale emocje, które towarzyszyły mu w dzieciństwie, mógłby napisać do siebie, z adnotacją: otworzyć za 20 lat. I sprawdzić siebie...

This entry was posted on 15.12.08 at poniedziałek, grudnia 15, 2008 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

15 komentarze

Anonimowy  

po Twojej recenzji mam ogromną ochotę na to arcydzieło. już zapisuję na listę najbliższych zakupów:)

15 grudnia 2008 14:58

Inbalco, znów włączyłam sobie piosenkę ze strony... Ślicznie napisałaś:)

15 grudnia 2008 15:01
Anonimowy  

Ciekawie się zapowiada, na pewno przeczytam (jak tylko znajdę) :-)

15 grudnia 2008 15:40

Początkowo tytuł mnie zniechęcił. Myślałam, że to jakaś sensacyjna książka o porwaniu dziecka ;) A że tematyka zupełnie inna i tak zachęcasz, to wpisuję "Skradzione dziecko" na listę :)

15 grudnia 2008 16:33
Anonimowy  

oglądając ją w księgarni miałam na nią chęć, ale trochę się bałam, jaka się okaże, a tu widzę, że niesłusznie...może mi wpadnie kiedyś w ręce, kto wie.

15 grudnia 2008 16:49
Anonimowy  

Recenzja brzmi zachęcająco! Wkładam do schowka :)

15 grudnia 2008 18:15
Anonimowy  

nie słyszałam o tej ksiazce. skoro podobna do Budnitz to pewnie sięgnę :) jezu nie dosc ze znów nie mam miejsca na ksiaki, to kolejka do przeczytania kilometrowa i dodatkowo bankrutuję...

15 grudnia 2008 18:25
Anonimowy  

Hmm, leży na moim stoliku już kilka miesięcy i będę ją wkrótce musiała oddać... Wygląda na to, że nie mogę tego zrobić bez czytania;)

15 grudnia 2008 21:35

Zakolejkowano na pozycji pińcset dziewińcset. Ech, kiedy to wszystko czytać ... :(

15 grudnia 2008 21:41

Wczoraj znalazłam coś takiego:

http://www.czytajtanio.pl/product.php/1,63/8272/Skradzione-dziecko.html

może ktoś z was się skusi:)


Mr lupa - wiesz, jestem bardzo ciekawa jak młoda osoba odbierze tę książkę.Baaardzo ciekawa :)

Mbmm - też lubię Loreenę. W zeszłym roku, chyba tak na jesień słuchałam jej bardzo dużo.
Jej krystaliczny głos pasuje do Donohue. Szkoda, że zajrzałam na stronę książki już po lekturze. Czytałabym, słuchając Loreeny.

Kultur-alnie - całkiem słuszna decyzja :)

Lilithin - miałam podobnie :) Kojarzyła mi się z ciężkimi, traumatycznymi opisami. Właśnie jako mocno naturalistyczny w klimacie kryminał o uprowadzeniu dziecka.

Chiaro - ile razy ja tak miałam? :)))
Zrezygnowałam np. z Pessl na rzecz jakiejś innej książki, a potem na blogach znalazłam entuzjastyczne notki. W końcu jednak ją przeczytałam, ale jak ja sobie plułam w brodę...

Agold - rewelacja to nie jest, ale nie żałuję ani minuty spędzonej z tą książką. Polecam :)

Mary - jak pisałam o Budnitz, to od razu pomyślałam o Tobie... :) Nie wiem, czy podświadomie nie dopuściłam się manipulacji, by Cię skusić na "Skradzione dziecko :P)))

Padmo - skąd ja to znam? ;))) Mam tak samo.

Bazylu - ten stan niestety, albo i stety nigdy się nie zmieni... zwłaszcza, gdy bodźce płyną zewsząd :)

16 grudnia 2008 08:37

Och, Inblanco kusisz, kusisz. A że jednej książki to się nie opłaca zamawiać, to szukam jakiejś następnej ;)

16 grudnia 2008 11:15

A ja mam tę książkę na półce i po Twojej recenzji tym bardziej cieszę się, że tam stoi :-)Pozdrowienia.

17 grudnia 2008 09:54

Lilithin - zauważyłaś, że tam jest opcja "rezerwuj na 30 dni" ? Ja już niej skorzystałam... Wiedzą, jak podejść mola książkowego ;))))

rr-odkowa - też lubię takie chwile :) Gdy taka polecana książka leży bezpiecznie w przytulnym miejscu na moim regale. I w każdej chwili mogę po nią sięgnąć:)

17 grudnia 2008 13:21

"Ta książka, to coś w rodzaju dłuuugiego listu, który czytelnik, pamiętający jeszcze doskonale emocje, które towarzyszyły mu w dzieciństwie, mógłby napisać do siebie, z adnotacją: otworzyć za 20 lat. I sprawdzić siebie..."

Po tym zdaniu, muszę zakupić tą książkę. Jako dziecko sama miałam taki pomysł z listem :)

22 grudnia 2008 12:12
Anonimowy  

Witaj,
Też przeczytałem tę książkę i też byłem w nią w pełni zachwycony. Jedno słowo pasuje idealnie: Znakomita. Bardzo pobudza wyobraźnie, z jednej strony mroczna, z drugiej jest w niej coś sielankowanego.

28 grudnia 2008 18:09

Prześlij komentarz