Mówi się, że Polacy lubią wszystko zwalać na pogodę. Wszystko, czyli swój stan zdrowia i samopoczucia. Śmiałam się z tego... a teraz sama nie mogę się pozbierać. Huśtawka pogodowa mnie rozwala. W ciągu jednego dnia mamy przez 30 minut wiosnę, potem jesień, potem znowu wiosnę i na koniec, z przyczajenia (bo udawała, że już sobie poszła) dokłada się do tego strasznego rytmu i zima.
Trudno mi się zmobilizować do czegokolwiek. Trudno mi czytać coś sensownego, chociaż wczoraj opowiadania Budnitz zebrane w tomie "Ładne duże amerykańskie dziecko" (przez ostatni miesiąc to najambitniejsza rzecz i chyba jedyna wymagająca jakiegoś wysiłku intelektualnego, z którą dane bylo mi się zmierzyć) sprawiły mi przyjemność.
Poza tym czytałam same łatwoprzyswajalne historie, choć dziwnym trafem wszystkie z trupem, który ściele się gęsto, z krwawymi masakrami, z odrażającymi zwyrodnialcami... dziwne. Bo jeśli to jest moja własna odmiana biblioterapii to chyba jednak ktoś powinien mnie zbadać?
Na półce czekają smakowite rzeczy a ja wciąż wybieram te o popełnianych zbrodniach. Jak mus, to mus.
Z pola walki nadawała
Inblanco
Komediantka Władysław Reymont
2 lata temu