Detektivka story  

Posted by Inblanco in ,

Maj miał być miesiącem Larssona. I w zasadzie jest, bo łypie na mnie z półki ta grubaśna część druga opisująca przygody Lisbeth i Blomkvista, ale zostawiam ją sobie na deser lub tzw. gorsze czasy. Mole książkowe znają z pewnością to uczucie, gdy wyczekiwaną książkę odkłada się na później, by móc się delektować myślą, że w razie jakiejś katastrofy, typu: "O, Boże ja nie mam nic do czytania &%^!!!" można zapobiec nieuchronnej tragedii, sięgając właśnie do takich rezerw.
Tez tak macie, prawda?

Mimo, że nie było Larssona w tym miesiącu, to i tak było kryminalnie. Rankin, Lippman, Gerritsen i Newman. To chyba wszyscy?

Zdecydowanie wygrywa ten pojedynek... Ian Rankin! Za wykreowanie bohatera, któremu wierzę i kibicuję w jego walce z przełożonymi i światem przestępczym (i chyba nawet w tej kolejności;). Nie przeszkadza mi nawet aż tak bardzo wydawanie tej serii sposobem na konika szachowego, bo niedawno czytałam jak Rebus wrócił z pogrzebu swego brata, by w najnowszej części doświadczyć zmartwychwstania Michela Rebusa. Dziwaczne, ale powieść tak bardzo mi się podobała, że postanowiłam się tymi decyzjami wydawniczymi nie przejmować. Ale że durnowata to polityka, to inna sprawa.
"Czarna księga" jest świetna, Edynburg z zatłoczoną ulicą Princess Street jak zwykle klimatyczny, przestępcy bywają diaboliczni a dociekliwy Rebus zmaga się ze zbrodnią sprzed pięciu lat, w którą zamieszani są wpływowi ludzie. Trzeba więc będzie uważać, bo wyraźnie powrotem do tej sprawy detektyw nastąpił komuś na odcisk...





Lippman wydała kilka powieści, w których główną bohaterką jest prywatna detektyw Tess Monaghan. Oczywiście i w tym przypadku nie można liczyć na to, że wydawnictwo (tym razem Amber) zachowa chronologię. Wiem, że stara to śpiewka, ale... no ludzie!
"Ostatnie miejsce" jest kryminałem, który długo się rozkręca. Troszeczkę za długo. Sprawa, którą dostaje Tess jest dziwaczna już na samym wstępie, a gdy poznamy prawdziwego zleceniodawcę i cel, który mu przyświecał, to ręce opadają. Słowem intryga mocna naciągana, ale ratuje tę książkę amerykańska prowincja, po której bohaterce przyjdzie wojażować i której obraz autorka odmalowała z talentem. Poza tym? Czytanie "Ostatniego miejsca" nie boli, ale to przeciętny produkt. A szkoda.


"Bal absolwentów" Ruth Newman miał u nas sporą reklamę. Na plakatach pojawiała się informacja, że książka w Polsce ukazuje się przed premierą w Wielkiej Brytanii, z której autorka pochodzi. Mnie to zaintrygowało, bo to raczej niespotykana sytuacja? Oczywiście, na afiszach stało również, że zakończenie jest mocno zaskakujące.
No cóż, jak sądzę to zakończenie (klasyk nad klasykami!) to miał być główny atut tej powieści, a skoro nie wypaliło, to cóż nam zostało? Studenckie życie, Oxford i psychiatryczne zagadnienia. Jak dla mnie trochę mało, ale nie żałuje, że to przeczytałam.




I została mi już tylko Gerritsen ze swoim "Chirurgiem". Czytania na jeden wieczór, bez obietnicy obcowania z wielką literaturą, mimo to sprawnie i bez zadęcia. Co prawda, nie pamiętam już dokładnie, co się działo i dlaczego, ale pamiętam, że czytałam z zainteresowaniem :) Dużo dialogów, trochę makabry, narwane kobiety policjantki i sprawne pióro. Typowa literatura wagonowa, z całym jej bagażem doświadczeń, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Szybka akcja, stereotypowe postaci, przestępca z piekła rodem, koszmarna okładka i... nawet człowiek nie wie, kiedy dojechał do stacji docelowej. I oto chodzi.


A na deser mała próbka Rebusa w wersji naszych południowych sąsiadów. Poczytajcie, jak Rebus mówi po czesku:
"Jste to vy, Clarkeová?"
"Ano, pane" Poslední človĕk, kterého by očekávala: John Rebus. Blížila se ke koupelnĕ.
"Ve sluchátku to hroznĕ šumí," stĕžoval si Rebus.
"Jen jsem zavírala vodu ve vanĕ"
"Kristepane, vy jste právĕ ve-"
"Ne, pane, ještĕ ne. Mám bezdrátový telefon."
"Tyhle vĕcičky nenávidím. Pĕt minut s nĕkým mluvíte, a potom slyšíte, jak
splachuje. Hm, omlouvám se... Kolik je hodin?"


znaki fonetyczne:
á, í, é, ý – długie samogłoski
ĕ – [ie]
č – [cz]
ž – [rz]
š – [sz]


Czytelnicy gazetowego forum "kryminały i sensacje" mieli już okazję się z tym fragmentem zapoznać, ale jest tak śliczny, że postanowiłam go jeszcze upamiętnić na blogu.

Dla porównania wersja polska:

- To ty, Clarke?
- Tak, sir. - Dzwoniła osoba, której się spodziewała, czyli inspektor John Rebus. Siobhan przeszła przez mieszkanie do łazienki.
- Okropne zakłócenia - zauważył
- Zakręcam wodę w łazience.
- Jezu, jesteś w ...
- Nie, sir. jeszcze nie. To telefon bezprzewodowy.
- Nienawidzę tych wynalazków. Rozmawiasz z kimś przez pięć minut, a potem słyszysz, jak spuszcza wodę. Okropność. A która to godzina?


Kursywą zaznaczone dwa fragmenty, które się różnią. "Poslední" to w języku czeskim "ostatni". Po polsku to zdanie powinno więc brzmieć: Ostatni człowiek, którego by się spodziewała. A brzmi? No właśnie:)
Ciekawe, kto ma rację? Tłumacz polski czy czeski? Ja obstawiam Czecha.

This entry was posted on 28.5.09 at czwartek, maja 28, 2009 and is filed under , . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

2 komentarze

mary  

Krystepane - dooobre. Kocham ten język ;):)

28 maja 2009 18:41

Mary - :)
ja jeszcze lubię ten "bezdrátový telefon" :)
To coś na kształt, i przepraszam od razu tych, którzy poczują się urażeni, "dachoveho obesranca" czyli gołębia - jak mawia moja Babcia. Przy całym szacunku dla czeskiego języka :)))
Melodia tego języka jest wspaniała! Te przeciągane samogłoski, akcent... lubię:)

28 maja 2009 19:32

Prześlij komentarz