Przyznam się Wam do czegoś.
Takie to trochę wstydliwe i trochę godzi w mój wizerunek...
Ech...
Gdy byłam w liceum...
To...
No dobra, powiem to: z przyjemnością czytywałam, sama dla siebie a nie z przymusu...
czytałam...
czytałam...
podręczniki do języka polskiego!
I do tego noszę* okulary!
Rany! Powiedziałam to ;)
Ten pierwszy podręcznik, do klasy I, był brunatno-bury, obejmował kilka epok: od starożytności do oświecenia. Ktoś pamięta? :)
Były tam teksty literackie, źródłowe ale i bardzo ciekawie opracowane wstępy do każdej z epok. Przeczytałam od razu wszystkie te "wstępy"... interesujące, przystępnie i krótko napisane. Fun! Ale jak się niebawem okazało, tylko ja tak podeszłam do sprawy... Poczułam się jak dziwadło i postanowiłam ukrywać z tym... zboczeniem, za przeproszeniem. Aż do dzisiaj :)))
Pewnie stąd moje zamiłowanie do różnego rodzaju kompendiów wiedzy. Taki Kopaliński... guru dla większości chyba, prawda? "Słownik mitów i kultury" mam na półce obok łóżka i często po niego sięgam, nie tylko gdy szukam czegoś konkretnego, także dla czystej rozrywki. I wciąż się sprawdza:)
Fascynowała mnie kiedyś także pewna seria: "Kronika kobiet", "Kronika XX wieku", "Kronika ludzkości"... do tych dotarłam i spędziłam nad nimi mnóstwo czasu. Marzyła mi się jeszcze "Kronika filmu" ale była nieosiągalna.
Jako wielbicielka fantastyki, aczkolwiek prawie ''zielona" w temacie bardzo się ucieszyłam, gdy znalazłam zapowiedź wydania "Leksykonu fantastyki", czemu dałam wyraz i na blogu. Coś dla mnie, pomyślałam, zacierając ręce. I ... wiadomo, co chcę napisać?
Niestety, ten leksykon nie jest dla mnie, bo:
2. brak haseł autorskich - ??? dlaczego??? Kompletnie nie rozumiem.
3. budowa leksykonu - no tak... mamy takie np. hasła: Aslan, Biała Czarownica, Błotosmętek, Kaspian X, Las miedzy Światami, Narnia, ptasie mleczko i jeszcze kilka związanych oczywiście z cyklem "Opowieści z Narnii", ale już tego najbardziej oczywistego, czyli właśnie "Opowieści z Narnii" nie uświadczysz. Strasznie brakuje mi tutaj chociażby próby syntetycznego podejścia do opisywanych zjawisk.
4. i teraz już coś tak bardzo subiektywnego, jak dobór haseł - każdy może przecież powiedzieć, że jego zdaniem powinno znaleźć się jeszcze to czy tamto. Fakt, ale mimo wszystko wybór autorek, jest dla mnie bardzo kontrowersyjny.
Jest Plastuś, Karolcia, Byczek Fernando, Pippi, Myszka Miki... a nie ma George'a R.R. Martina? Faceta, o którym się pisze, że jest godnym następcą a nie naśladowcą Tolkiena? Nie ma nic na temat new wird, popularnej do bólu Meyer ( a jest Potter i Rice), są "Faceci w czerni" nie ma z "Archiwum X", jest "Scooby Doo" a nie ma "Star Treka"... mogłabym tak bez końca a wcale nie uważam się za znawczynię tematu...
Autorki piszą, że jest to książka dla wszystkich, którzy kochają fantastykę. Nie zgadzam się. Problem bowiem w tym, że to książka, dla tych którzy kochają fantastykę, ale wciąż są nastolatkami. Ten leksykon doskonale by się sprawdził w szkolnej bibliotece. Jeśli przygotowujesz się do konkursu z wiedzy o Harrym Potterze, Narnii, Władcy pierścieni - polecam tę książkę.
Chcesz przypomnieć sobie o czym była "Karolcia"? Poznać streszczenie "Dzikich łabędzi" Andersena? Voila, oto coś dla Ciebie.
Ale jeśli szukasz, tak jak ja, czegoś o fantastyce, która wykracza poza zbiór informacji o bohaterach kreskówek i dobranocek, to przykro mi to mówić, musimy jeszcze poczekać.
*wtedy nosiłam, od roku jestem gorącą zwolenniczką szkieł kontaktowych. Bo i okulary przeciwsłoneczne mogę nosić i nie zsuwają mi się z nosa i nie parują ani nie zachlapią się podczas deszczu... :)))