"Leksykon fantastyki. Postacie, miejsca, rekwizyty, zjawiska"  

Posted by Inblanco in


Przyznam się Wam do czegoś.
Takie to trochę wstydliwe i trochę godzi w mój wizerunek...
Ech...
Gdy byłam w liceum...
To...
No dobra, powiem to: z przyjemnością czytywałam, sama dla siebie a nie z przymusu...

czytałam...

czytałam...

podręczniki do języka polskiego!
I do tego noszę* okulary!

Rany! Powiedziałam to ;)

Ten pierwszy podręcznik, do klasy I, był brunatno-bury, obejmował kilka epok: od starożytności do oświecenia. Ktoś pamięta? :)
Były tam teksty literackie, źródłowe ale i bardzo ciekawie opracowane wstępy do każdej z epok. Przeczytałam od razu wszystkie te "wstępy"... interesujące, przystępnie i krótko napisane. Fun! Ale jak się niebawem okazało, tylko ja tak podeszłam do sprawy... Poczułam się jak dziwadło i postanowiłam ukrywać z tym... zboczeniem, za przeproszeniem. Aż do dzisiaj :)))

Pewnie stąd moje zamiłowanie do różnego rodzaju kompendiów wiedzy. Taki Kopaliński... guru dla większości chyba, prawda? "Słownik mitów i kultury" mam na półce obok łóżka i często po niego sięgam, nie tylko gdy szukam czegoś konkretnego, także dla czystej rozrywki. I wciąż się sprawdza:)

Fascynowała mnie kiedyś także pewna seria: "Kronika kobiet", "Kronika XX wieku", "Kronika ludzkości"... do tych dotarłam i spędziłam nad nimi mnóstwo czasu. Marzyła mi się jeszcze "Kronika filmu" ale była nieosiągalna.

Jako wielbicielka fantastyki, aczkolwiek prawie ''zielona" w temacie bardzo się ucieszyłam, gdy znalazłam zapowiedź wydania "Leksykonu fantastyki", czemu dałam wyraz i na blogu. Coś dla mnie, pomyślałam, zacierając ręce. I ... wiadomo, co chcę napisać?
Niestety, ten leksykon nie jest dla mnie, bo:

1. abstrahując od definicji z Wikipedii, ten wolumin jest po prostu zbiorem streszczeń bardziej znanych, znanych i mniej znanych (choć polemizowałabym i nawet z tym, bo zdecydowanie górują ultrapopularne hasła) produkcji fantastycznych i okołofantastycznych. Brakuje mi jakiejś analizy albo interpretacji opisywanych zjawisk. Dowiemy się dokładnie, jakie były losy Morgany czy Alicji, ale jakie miały znaczenie w historii literatury, już nie. Związana z nimi symbolika? Też nic. Wystarczyłoby mi naprawdę parę zdań.

2. brak haseł autorskich - ??? dlaczego??? Kompletnie nie rozumiem.

3. budowa leksykonu - no tak... mamy takie np. hasła: Aslan, Biała Czarownica, Błotosmętek, Kaspian X, Las miedzy Światami, Narnia, ptasie mleczko i jeszcze kilka związanych oczywiście z cyklem "Opowieści z Narnii", ale już tego najbardziej oczywistego, czyli właśnie "Opowieści z Narnii" nie uświadczysz. Strasznie brakuje mi tutaj chociażby próby syntetycznego podejścia do opisywanych zjawisk.

4. i teraz już coś tak bardzo subiektywnego, jak dobór haseł - każdy może przecież powiedzieć, że jego zdaniem powinno znaleźć się jeszcze to czy tamto. Fakt, ale mimo wszystko wybór autorek, jest dla mnie bardzo kontrowersyjny.
Skoro jest Miś Yogi to dlaczego nie ma, ot choćby, Sandmana? Thomasa Covenanta? Jest Sapkowski ale nie ma Kresa?
Jest Plastuś, Karolcia, Byczek Fernando, Pippi, Myszka Miki... a nie ma George'a R.R. Martina? Faceta, o którym się pisze, że jest godnym następcą a nie naśladowcą Tolkiena? Nie ma nic na temat new wird, popularnej do bólu Meyer ( a jest Potter i Rice), są "Faceci w czerni" nie ma z "Archiwum X", jest "Scooby Doo" a nie ma "Star Treka"... mogłabym tak bez końca a wcale nie uważam się za znawczynię tematu...

Autorki piszą, że jest to książka dla wszystkich, którzy kochają fantastykę. Nie zgadzam się. Problem bowiem w tym, że to książka, dla tych którzy kochają fantastykę, ale wciąż są nastolatkami. Ten leksykon doskonale by się sprawdził w szkolnej bibliotece. Jeśli przygotowujesz się do konkursu z wiedzy o Harrym Potterze, Narnii, Władcy pierścieni - polecam tę książkę.
Chcesz przypomnieć sobie o czym była "Karolcia"? Poznać streszczenie "Dzikich łabędzi" Andersena? Voila, oto coś dla Ciebie.

Ale jeśli szukasz, tak jak ja, czegoś o fantastyce, która wykracza poza zbiór informacji o bohaterach kreskówek i dobranocek, to przykro mi to mówić, musimy jeszcze poczekać.

Tytuł tej książki powinien po prostu brzmieć "Leksykon fantastyki dla dzieci i młodzieży. Postacie, miejsca, rekwizyty, zjawiska". I wtedy wszystko (prawie, bo nadal gryzie mnie pominięcie haseł autorskich) staje się jasne.



*wtedy nosiłam, od roku jestem gorącą zwolenniczką szkieł kontaktowych. Bo i okulary przeciwsłoneczne mogę nosić i nie zsuwają mi się z nosa i nie parują ani nie zachlapią się podczas deszczu... :)))

This entry was posted on 11.5.09 at poniedziałek, maja 11, 2009 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

10 komentarze

No, na temat leksykonu się nie wypowiem, ale przyznam Ci rację w kwestii soczewek :) Sama noszę (z tych samych powodów co Ty + brak odgniotów na nosie) i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej ;)
Pozdrawiam cieplutko :)

11 maja 2009 22:57
Anonimowy  

rozumiem to zboczenie, bo sama tak mam :)) najfajniej bylo jak sie przeprowadzilam do wloch, bo moglam przeczytac podreczniki szkolne do historii mojego chlopaka :))

daggy

12 maja 2009 09:44

podziwiam,mnie takie leksykony nie przekonuja... wiem,szkoda. ale zwyczjanie nie jestem w stanie "wciagnac sie" w takie czytanie... a leksykonow kilka stoi w domu na polkach i czekaja,moze moj synek jak podrosnie bedzie miec wiecej zapalu niz ja...

www.magdamatraszek.blox.pl

12 maja 2009 12:05
Anonimowy  

Jestem wielbicielką fantastyki i przedziwny jest dla mnie dobór haseł w leksykonie. Oczywiście, tak jak napisałaś, każdy pewnie dodałby coś od siebie, ale GRRM nie uwzględnić, tak przecież u nas popularnego (z drugiej strony miś Yogi - równie dobrze można by wszystkie bajki świata wpisać, chyba nie o to chodzi...)? Dziwne.

A z podręcznikami też tak miałam :D Ale najbardziej luniłam czytać fragmenty opowiadań i wiersze jednak :)

12 maja 2009 12:09

Inblanco, nie ma się co wstydzić, mi też się zdarzało podczytywać podręczniki z polskiego ;) I też jestem wielką zwolenniczką soczewek ;) Nie parują, nie zsuwają się, można rzęsy trochę moceniej wytuszować ;)

12 maja 2009 12:44

Ah, nie jesteś sama. Ja też czytałam podręczniki do polskiego! Zaczytywałam się tymi wstępami, różnymi tekstami na temat tekstów literackich. Zwłaszcza w okolicach maturalno-egzaminowych, wtedy to przeczytałam chyba niemal wszystko, tak na sam koniec mojej polonistycznej edukacji. I namiętnie podczytywałam, przeglądałam wszelkie leksykony, opracowania, kompendia wiedzy, dotyczące literatury i różnych epok, których w domu były stosy ze względu na mamę - polonistkę.

13 maja 2009 10:59

Germini - odciśnięte ślady na nosie też mnie prześladowały. Do tego jeszcze po całym dniu noszenia okularów bolały mnie... uszy ;))) Horror w biały dzień:)

Daggy - jak to dobrze wiedzieć, że nie jest się samej:)))

Magda - ja mam trzy ulubione pozycje: "Słownik literatury popularnej", "Encyklopedia symbolizmu" i wspomniany już wcześniej Kopaliński. Jeśli do tej grupy można doliczyć "Historię malarstwa" siostry Wendy Beckett to mam 4 faworytów :)
A synkowi zazdroszczę: patrząc na to, co teraz wydawcy oferują dzieciom... kolorowe, kredowy papier, ciekawe formy i do tego poświęcone zarówno tym typowym dziedzinom wiedzy jak i najbardziej zwariowanym (taka smokologia na ten przykład.;)

Mandzuria - no właśnie :) Mody są różne, niektóre nazwiska przeminą (np. popularna teraz Trudy Canavan - typowy przykład sezonowego bestselleru) ale Martin? Przy różnej ocenie jego pisarstwa, nie można nie zauważyć jego wpływu na fantasy i ogromnej, wg mnie, zasłużonej popularności.
I witam kolejną wielbicielkę podręczników do j. polskiego :)

Lilithin - rzęsy... no właśnie :))) W końcu mogę nimi uwodzicielsko "trzepotać", bo w okularach, to co najwyżej te moje próby wyglądały jak jakiś tik nerwowy. Nie to co teraz... ;)))

E.milia - balsam dla mej duszy:) Moje poczucie wyobcowania wzięło się pewnie stąd, że skończyłam liceum ekonomiczne i jakoś tak z tą moją miłością do języka polskiego byłam mocno osamotniona...
Ale z kolei moja siostra, po humanistycznym kierunku, nie może pochwalić się innymi wspomnieniami. Jej się trafili ludzie, którzy wybrali ten kierunek, bo sadzili, że będzie najłatwiejszy. Naiwniacy... albo nawet bluźniercy! ;)

13 maja 2009 18:06

Wiesz, tak prawdę mówiąc, to ja też na forum swojej klasy nie obnosiłam się ze swoimi upodobaniami do podręczników szkolnych ;) Jakoś nie sądziłam, żeby mi to przyniosło popularność, bo aż tak wiele miłośników języka polskiego to u nas, na profilu ekonomiczno-prawnym (taki wymysł nie-wiadomo-co), nie było ;)

13 maja 2009 23:27
Anonimowy  

Oh, a chciałam sobie kupić owy Leksykon, a tu okazuje się, że nie byłby to najlepszy wybór. No cóż pozostaje tylko usiąść w empiku i przepisać definicję interesującego mnie (w tej chwili) hasła.

17 maja 2009 13:32

Hasita - a jakie hasło Cię interesuje? Mogę pomóc :)

17 maja 2009 22:17

Prześlij komentarz