"Tak wyszło" Amelie Nothomb  

Posted by Inblanco in


Amelie Nothomb.

Amelie Nothomb. Józef Ignacy Kraszewski.

Amelie i nasz Józef... oboje płodni, co niemiara. Biblionetka podaje, że wydano po polsku 15 utworów tej drobnej Belgijki, co jak mniemam, nie wyczerpuje tematu jej dorobku?
(edit: już wiem, Ania z Dziennika literackiego podaje, że Nothomb ma na swoim koncie 63 książki! Przyznaję, że trochę mnie to ścięło z nóg. Pytanie postawione poniżej powinno brzmieć, kiedy Nothomb przegoni J.I.K a nie czy to w ogóle zrobi...)
Twórczości Józefa Ignacego nie podejmuję się podliczyć na wspomnianej Biblionetce, zresztą po co, skoro wikipedia podliczyła i informuje uprzejmie, że autor "Czarnej perełki" napisał 232 powieści!
I tak się od pewnego czasu zastanawiam, czy Nothomb dogoni Kraszewskiego...

Dość tych żartów ;)
Ale prawda jest taka, że Nothomb to dla mnie zagadka. Czyta mi się ją przyjemnie, ale nie ufam jej za bardzo. Może przyczyną braku zaufania jest owa niewiarygodna, jak dla mnie, płodność twórcza autorki? Bo tak gdzieś podświadomie (i zapewne ulegając stereotypom) uważam, że poważne dzieło powinno dojrzewać niczym wino. Najpierw w, przepraszam za dosadność, głowie autora a potem na papierze czy też na jego komputerze i ten proces powinien przynajmniej "trochę" potrwać, na tyle by produkt mógł... sfermentować.
Dopiero czymś takim należy się dzielić z czytelnikami...
Czy to czyni ze mnie czytelniczkę-bigotkę ? ;)


"Tak wyszło" to zadziwiająca historia o wejściu w czyjąś skórę. Olaf Sildur puka do drzwi Baptiste Bordave, by skorzystać z telefonu. Nim jednak zdąży się połączyć z wybranym numerem umiera a nawet pada trupem w przedpokoju przeciętnego, poczciwego i nudnego Baptiste'a. Tenże postanawia zmienić swoje przeciętne, poczciwe i nudne życie i podszyć się pod Olafa. Niemożliwe? Nie. Groteskowe? I owszem.
Ale jeśli w pierwszej scenie Nothomb przywołuje "Proces " Kafki oraz "Obcego" Camusa, to już wiemy, że wszystko jest możliwe i niczemu nie należy się dziwić. Więc się nie dziwiłam i czekałam, co będzie dalej, przyjmując za punkt wyjścia to, że żadne znane mi prawa nie będą w tej powieści obowiązywały...
Dalsze losy Baptiste'a-Olafa są iście kafkowskie. Realizm zniknął, zastąpiony przez fantasmagorię, która wysuwa roszczenia do Stania Się Namacalną Rzeczywistością.

Ale pomijając zadziwiającą i interesującą opowieść Olafa, należy się zastanowić, po co to wszystko?

"Sigrid bez końca wpatrywała się w biel i chyba wiem, o czym myślała. Dla mnie ta biel była bielą czystej karty"

To ostatnie dwa zdania tej króciutkiej opowiastki. Nie wiem, czy to nie nadinterpretacja, ale dla mnie to przywołanie kolejnego nazwiska: Jana Jakuba Rousseau i jego pojęcia "tabula rasa". A oznacza to ni mniej ni więcej, że oto bohaterzy mogą bez końca zaczynać wszystko od nowa. Baptiste był Olafem ze Szwecji, ale czy za rok nie może zostać np. Bobem z Texasu? Zresztą imiona nie maja to kompletnie znaczenia:
- Jak pani na imię?
Uśmiechnęła się.
- Tak, jak panu się spodoba.
- Jak to?
- A jak pan chce, żebym się nazywała?
- Ja niczego nie chcę. Proszę mi tylko powiedzieć, jak ma pani na imię.
- Nie mam imienia (...)
- A jakie imię wybrał dla pani Olaf?
- Nie powiem nie chce podpowiadać niczego pańskiej wyobraźni.

W ten sposób można stwarzać siebie po wielokroć, czyż nie? Czy to ucieczka przed nudą? Śmiercią? Zaszufladkowaniem? Czy bohaterowie są pozytywnymi postaciami czy negatywnymi? Szczerze powiem, że nie polubiłam ani Mężczyzny ani Kobiety. Ale oni siebie też nie lubią, więc chyba nie można mi się dziwić? Może przeszkadzała mi ich bezustanna gra? Ze sobą, z partnerem, ze światem.
Po raz pierwszy w życiu czułem się wolny. To doznanie było tak silne, że wspomnienia związane z Baptiste'em Bordave'em odpłynęły, że tak powiem, w siną dal, czego najlepszym dowodem moja rozmowa telefoniczna z dostawcą wina. Czysta karta: który dorosły by o tym nie marzył?
Ale wolności nie może obarczać podejrzliwość. Człowiek, który postanowił być wolny, nie może mieć myśli małostkowych, drobiazgowych, wyrachowanych. Dlaczego ktoś powiedział to, a nie tamto itp. Chciałem żyć z rozmachem, rozkoszować się istnieniem. A nic tak nie pozwala poznać upojenia swobodą jak podszycie się pod obcego człowieka.

Główny bohater pragnie być wolny. Chce rozkoszować się swoją nową egzystencją. To rozumiem, bo każdy czasami marzy by być kimś innym, prowadzić ciekawsze, bogatsze życie. Ilu z nas o czymś takim nie fantazjowało? Ale realizacja tego marzenia w wykonaniu Baptiste'a mnie rozczarowała... ja widziałam tam tylko ową pustkę, którą sfilmowała wspomniana w książce podróżniczka.

Książka warta przeczytania, zwłaszcza gdy można o niej z kimś podyskutować. Sądzę, że byłoby ciekawie... np. co by powiedział mój rozmówca, gdybym stwierdziła, że to opowieść o udogodnieniach i pułapkach jakie niesie ze sobą internet?
Tam tak łatwo o zmianę tożsamości. Można nałożyć maskę plującego żółcią trolla, nienawidzącego wszystkiego i wszystkich, by za chwilę przeobrazić się w dżentelmena z pasją wypowiadającego się o winach na forum lub własnym blogu? I wyjdzie ze mnie pesymistka, ale uważam, że to wcale nierzadko spotykane zjawisko.
Tylko czy to rozdwojenie jaźni czy też multipleksowa osobowość, którą każdy z nas posiada? A internet umożliwił wypuszczenie na wolność owych bestii i baranków, które do tej pory siedziały sobie cichutko... ?
I z tym pytaniem Was zostawiam, bo idę o tym podyskutować z moim drugim a może ósmym ja? Ta osobowość wieloraka kiedyś mnie zgubi.
;)

This entry was posted on 5.6.09 at piątek, czerwca 05, 2009 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

10 komentarze

Zaciekawiła mnie ta pisarka. (63książki!)
"Tak wyszło" to zapewne niezła książka, za którą wezmę się w wakacje.
Ten internet swoją drogą to pole do popisu dla ludzi, którzy co chwilę chcą zmieniać swoją tożsamość.

5 czerwca 2009 18:51

W jednym z wywiadów autorka zdradziła, że rocznie pisze cztery książki, lecz decyduje się wydać tylko jedną z nich. Nie zdradziła jednak według jakiego klucza odbywa się ta selekcja i czy kiedykolwiek przeczytamy pozostałe. Liczę na to, że tak ;) "Tak wyszło" to niepozorna, lecz dająca do myślenia powieść. Bardzo cieszę się, że przypadła Ci do gustu (a w "Rosyjskiej konkubinie" obiecuję, że się zakochasz ;)

5 czerwca 2009 19:50

swietnie napisałas :)
narazie tyle jako komentarz gdyz ksiazeczki jeszcze nie przecztałam.
Wiesz jesli ona takie cieniutkie płodzi to i faktycznie moze byc 63 :)

5 czerwca 2009 20:31

Jedna ja puka sie w czoło, druga ja mowi, ze jutro idzie do ksiegarni, trzecia ja chce do łózka. A ta czwarta? wlasnie pisze komenta ;).

5 czerwca 2009 22:32

No to ćwieka mi zabiłaś Inblanco, też jakoś nieufnie podchodzę do takiej płodności literackiej, ale "Tak wyszło" brzmi bardzo ciekawie.

6 czerwca 2009 18:31

Coś w tym jest, ja też nie do końca ufam autorom, którzy piszą książki taśmowo. Poza faktem, że mogą one być niedopracowane, książka powinna mieć jakiś przekaz, a czy jedna osoba może mieć naprawdę aż tyle naprawdę interesującego do powiedzenia, żeby wysmarować z tego 63 tytuły? Może i tak, ale jakoś trudno mi w to uwierzyć :)

7 czerwca 2009 11:42
Judytta  

Przeczytałam w podobnym czasie co Ty tą książkę.Podobała mi się ale..jakoś tak nie powaliła mnie na kolana.

9 czerwca 2009 11:59

Saro - Nothomb to nie do końca moja bajka, ale czasami potrafi mnie zaskoczyć:)

Aniu - też jestem ciekawa, jakim sposobem wybiera tę jedną z czterech książek? A odnośnie "Rosyjskiej konkubiny" - trzymam za słowo :)

Mary - dziękuję:)

Peek-a-boo -:)))

Lilithin - bo to tak podejrzanie brzmi, prawda? Książka to się powinna w bólach rodzić a nie, ot tak sobie, co trzy miesiące radośnie obwieszczać światu, że oto jestem: nr 65... :)))

liritio - właśnie o to mi chodziło :)

Judytto - mnie tez nie, jak żadna czytana do tej pory powieść tej autorki. Zła nie jest, ale pomysły Nothomb to chyba głównie bazują na zaskoczeniu czytelnika. I żeby go zaskoczyć, zaczyna coraz dziwniejsze watki snuć...:)

10 czerwca 2009 22:27
Anonimowy  

Ponadprzeciętna płodność autora tez budzi moją nieufność, ale z drugiej strony przypomnijcie sobie Balzaka... Choć podobno jemu pomiedzy perełkami rowniez zdarzały się wyjątkowe gnioty.

Miłego czytania :)

12 czerwca 2009 17:40
Fk90  

Nieco późno, ale uważam że "Tak wyszło" to jedna ze slabszych książek Nothomb.
Ale nie rozumiem dlaczego jej płodność jest dla Was taka podjerzliwa? Wydaje mi się, że ona pisze mniej więcej to co myśli i wychodzi jej to wspaniale. :)

3 sierpnia 2009 09:35

Prześlij komentarz