"Letnik z Mierzei" Kazimierz Orłoś  

Posted by Inblanco in

Przypadkowo wybrana książka. Przyjemne zaskoczenie. Łagodne, poetyckie preludium do zbliżającej się nieuchronnie jesieni. Idealne pożegnanie lata.

Nie znam twórczości Orłosia, w zasadzie nawet nie potrafiłam go do tej pory umiejscowić w polskiej prozie, czym oczywiście nie ma się co chwalić. Poczytałam jednak trochę o tym prozaiku i już wiem coś więcej, poza tym, że to literat i ma sławnego syna, co było moją wiedzą (nadużycie!) wyjściową.

Powieść jest krótka, bo liczy sobie niespełna 150 stron. Głównym bohaterem jest 69-letni Józef, który niespodziewanie odbywa podróż w przeszłość. Wszystko za sprawą zapomnianych już dwóch listów od pewnej dziewczyny, z którą spotykał się podczas wakacji, spędzanych corocznie nad morzem. Były lata 50. Oni mieli po 17 lat, ona zaszła w ciążę, on o niej zapomniał...
Nie obawiajcie się, nie zdradziłam Wam tajemnic fabuły, bo o tym związku można przeczytać już na drugiej stronie książki.

Józef postanawia pojechać nad Mierzeję Wiślaną, by ... no właśnie? Po co? Nie wie tego do końca bohater, nie wie i czytelnik. I to jest właśnie cecha charakterystyczna powieści: pełno w niej niedopowiedzeń, które w naturalny sposób łączą się z nostalgiczną atmosferą panującą w "Letniku z Mierzei".
Tutaj niewiele się dzieje, nie ma nagłych zwrotów akcji, nie ma spektakularnych wydarzeń. Jest za to wyznanie starego człowieka, który stara się sam przed sobą znaleźć usprawiedliwienie tego co zrobił, czego zaniechał. Wyjazd okazuje się być impulsem do spowiedzi, do podsumowania całego dotychczasowego życia. Melancholijnego podsumowania.

Powieść pozbawiona wabików w postaci dynamicznych wątków, jest mimo wszystko niezmiernie wciągająca. Trudno było mi się oderwać. Może to ta, tak sugestywnie oddana, atmosfera wczesnej jesieni w sennym, polskim miasteczku? A może to kwestia empatii, którą odczuwałam w stosunku do głównego bohatera? Józef jest przeraźliwie samotny, towarzyszy mu niczym nieodłączny cień, przygnębiająca pustka. I od któregoś momentu - ja.

"Letnik z Mierzei" zaskoczył mnie i tym, że ta bolesna konfrontacja przeszłości z teraźniejszością, wywołała tyla refleksji, o które się raczej nie podejrzewałam, sądząc, że "mam jeszcze czas, jeszcze jestem młoda". To może być groźna iluzja, nie sądzicie?

Ta historia to dla mnie opowieść o nieuchronności przemijania, o niemożności dokonywania zmian w zastygłym i uformowanym już czasie przeszłym. Ale paradoksalnie, ta sama niedostępna, jak by się mogło zdawać przeszłość, nagle staje się płynna, delikatnie falująca pod wpływem wspomnień. Pozwala bohaterowi w pewien sposób na powrót. Czy to przyniesie mu ukojenie? Da rozgrzeszenie?


Styl jest zadziwiająco oszczędny. Krótkie, proste zdania, częste powtórzenia, nadają właściwy ton tej historii. Treść jest, moim zdaniem niezwykle bogata,poetycka, więc jak sądzę owa forma wypowiedzi została wybrana w ramach przeciwwagi. Chyba trudno wyobrazić sobie lepsze rozwiązanie.

"Letnik z Mierzei" kojarzy mi się z unoszącymi się w powietrzu nitkami babiego lata. Przygnębiający to widok, bo niesie w sobie zapowiedz końca, ale przy tym niezwykle piękny.

Gorąco polecam.

This entry was posted on 30.8.09 at niedziela, sierpnia 30, 2009 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

11 komentarze

Brzmi naprawdę zachęcająco. Bardzo w temacie, choć pewnie znasz - 'Wiek żelaza' Coetzee.

Mam podobne odczucia co do czasopism o tematyce literackiej - 'albo tina albo zeszyty'..

Cieszę się, że trafiłam na Twój blog.
Pozdrawiam,

31 sierpnia 2009 09:42

Czarownico - witam serdecznie :) Znam "Wiek żelaza" i faktycznie pomysł jest podobny, ale to inny ciężar gatunkowy. Mnie Coetzee przeraża, jest bezwzględny, bezkompromisowy, wręcz odhumanizowany. Orłoś z kolei nawet jesli sprawi, że czytelnik się pokaleczy, rozbije kolano, to zaraz przykleja na ranę plasterek. Może nie z wizerunkiem Małej Syrenki, ale jednak plasterek:) To taki kojący utwór, choć smutny.

31 sierpnia 2009 10:37

Ależ pięknie nostalgicznie napisałaś :) Uwielbiam książki z takim klimatem, zapiszę sobie :)

31 sierpnia 2009 17:43

Świetny wpis na zakończenie lata :)A książka brzmi bardzo, bardzo zachecająco.

1 września 2009 16:54
Anonimowy  

dopisane do listy :)

5 września 2009 21:54

Dziewczyny polecam Orłosia. Na wrześniowe chłodne wieczory - idealny towarzysz.
Byłam w bibliotece poszukać kolejnej książki tego pana, zamówiłam "Dziewczynę z ganku" i ... wolumin zagubiony :(
Zniknął gdzieś w czeluściach magazynu - jak mi powiedziano, pewnie źle został odłożony na półkę. Toż to prawie wyrok na książkę? Bo kto ją teraz odnajdzie? Szkoda.

8 września 2009 10:55

A właśnie miałam chęć Cię podpytać, czy znasz lub możesz podpowiedzieć sklep/miejsce, gdzie można niedrogo kupować książki. Ale chyba biblioteka to Twoje główne źródło?
pozdrawiam,

8 września 2009 14:11

Czarownico - często kupuję, korzystając z róznych okazji. ostatnie zakupy to np. 10% zniżka w merlinie z okazji kolejnego roku trwania przy nich;))) Czekam na targi: teraz bedą w październiku w Krakowie i z tej okazji też są duże zniżki (i znowu merlin). W empiku ostatnio kupowałam , gdy mieli akcje 3za2. Zamówiłam ... 9 książek, zapłaciłam za 6. No i jeszcze allegro i antykwariaty.

Ale biblioteka to również mocny punkt w moich stosikach. Mam o tyle godną pochwały bibliotekę, że zaopatrują się regularnie w nowości i są czuli na potrzeby czytelników. Gdy im się zasugeruje jakis zakup, zazwyczaj wcześniej czy później (tak po 2 miesiacach najpóźniej) posiadają juz dany tytuł w ofercie. Zasypuję ich propozycjami, oj, zasypuję:)

Pozdrawiam:)

8 września 2009 17:52

Edit: Targi w Krakowie odbędą się nie w październiku, a w listopadzie: 5-8.11.09
http://www.targi.krakow.pl/pl/targi/13_Targi_Ksiazki_w_Krakowie/

8 września 2009 18:02

Dzięki za wskazówki :)
Merlin i przeze mnie sprawdzony, choć jednak rzadko zdarzają się duże promocje i mimo wszystko ceny są niemalże identyczne jak w normalnych sklepach :( Chociaż wczoraj udało mi się znaleźć i zamówić 4 książki de facto w cenie jednej (w sumie niewiele ponad 35zł). Ale to wyjątkowa okazja.
Pozostaje mi poszukać takiej przyjaznej biblioteki w mojej okolicy :)
Pozdrawiam :)

9 września 2009 08:30

Wstyd się przyznać, ale ja też go nie czytałam. Słyszałam o nim, ale jakoś nie zdarzyło mi się go poczytać. Pozdrawiam, Skryptorium

10 września 2009 08:51

Prześlij komentarz