Wiem już, co będę czytać. Co może pasowac do tej Syberii za oknem? Och, to zupełnie proste.
Romans.
Tak.
Indie? Świetnie!
Upał? Poproszę!
"Na wschód od słońca" - juz nawet tytuł wchodzi w dysputę z pogodą za oknem. I ja w tym sporze opowiadam się za Indiami ;)
Na okładce wytłuszczonym drukiem pyszni się fraza: "najlepsza powieść romantyczna 2009 roku" i powiem Wam, że owo sformułowanie to dla mnie źródło zadziwienia.
Bo, po pierwsze, kto przyznał ten tytuł? Na jakich zasadach orgaznizuje się ów konkurs? Czy w ogóle się organizuje? Może to samozwańczy redaktor, np. z Horse & Hound postanowił określić tak tę powieść? Ugiął się pod naciskami żony? A może był szantażowany przez autorkę, która weszła w posiadanie kompromitujących go zdjęć? Pytań mam mnóstwo a odpowiedzi znikąd...
Sama opowieść nie jest niczym oryginalnym, ale przeczytałam ją bez zgrzytania zębami. Największą zaletą jest czas i miejsce, w którym autorka umieściła akcję swojej debiutanckiej książki. Trafiamy z 3 głównymi bohaterkami do Indii a że jest rok 1928, brytyjska "perła w koronie" zaczyna coraz donośniej mówić o niepodległosci. O nią walczy m.in. Mahatma Gandhi. Ten wątek nie jest oczywiście najważniejszy w książce, ale niepokoje polityczno-społeczne zostały przez Gregson calkiem sugestywnie zaprezentowane.
Na tle perypetii miłosnych Vivy, Rose i Tor odmalowane zostają kontrasty kulturowe pomiędzy światem zachodnim a wschodnim, ale także pomiędzy kobietami: Brytyjkami a Hinduskami, pomiędzy samymi Brytyjkami w końcu. Samodzielna, niezależna kobieta w owych czasach to wciąż rzadkość a do tego może się spotkać z ostracyzmem za swoje "nowoczesne myślenie".
Najpopularniejszy ówczesny model wychowania dziewczyny, to wysłanie jej do szkoły, aby nauczyła się, jak zdobyć męża. Uniwersytety, jak słusznie zauważono, do tego nie są potrzebne.Takie poglądy wyznawali bliscy Rose i Tor, na drugim biegunie zaś znajdowała się Viva z jej potrzebą wolności i decydowania o sobie. Bez względu jednak na wyznawane poglądy i stopień emancypacji, każda z nich była samotna. Każda z nich bała się owej samotności i poszukiwała sposobu by jej zapobiec. To jest główny wątek powieści Gregson.
A teraz Indie. Smaki, zapachy, kolory kojarzące mi się z tym krajem, pojawiają się w książce. Ale jest też coś więcej: ukazanie jak Brytyjczycy systematycznie odcinali Hindusów od ich korzeni, tradycji, zwyczajów po to by upodobnić ich do siebie. Co za hipokryzja i megalomaństwo! Izolując tych ludzi od ich kultury, zmieniając ich na swój obraz, skazywali ich na niebyt . Nie byli ani Hindusami, ani Brytyjczykami.
Kim więc?
"Na wschód od słońca" to książka, w której pobrzmiewają dźwięki charlestona, szeleszczą szyfonowe suknie a kobiety szlochają w poduszkę. Na szczęście to także skwar, ulewny deszcz, aromatyczne curry i święto Diwali. Podobało mi się.