Weekendowo (część II). Stosiki  

Posted by Inblanco in

   Byłam, zdobyłam, sfotografowałam. Za część zapłaciłam, część dostałam, część wypożyczyłam. A że jakoś tak bezwiednie wyszedł mi system trójkowy, to poddam się temu i zaprezentuję Wam stosiki trzy.

  Niektóre książki są ze mną już od dłuższego czasu, ale są tutaj i takie, które dopiero wczoraj szczęśliwie dotarły  do domu. Jest też  "Czas Kultury" na który się skusiłam, bo tematem numeru jest fantastyka. Zawsze bardzo mnie ciekawi, co tzw. przedstawiciele mainstreamu myślą o gatunkach będących w pogardzie. "Czas kultury" pisał juz kiedyś o kryminałach, a teraz, w zwiazku z wydaniem kolejnej książki Dukaja ("Wroniec") postanowili przyjrzeć się fantastyce. Świetnie!





Nie dam rady spisać wszystkich pozycji. Po kliknięciu na fotkę obrazek powinnien się powiększyc i Waszym oczom ukaże się, jak mam nadzieję, czytelny obraz i bez problemów odczytacie autora i tytuł.

Wątpliwości może budzić piersza pozycja ze stosiku trzeciego (o rany!;) więc podpowiem, że to Virginia Woolf i jej "Widoki Londynu". Z kolei stosik pierwszy zawiera w sobie i szlachetną klasykę, która być może jest mało dostrzegalna w tej foliowej okładce. Wstyd się przyznać, ale Szekspira znam tylko w tłumaczeniu Paszkowskiego, który moim zdaniem trąci myszką. Barańczak bardziej mi się podoba, o czym własnie się przekonuję :)
No i kupiłam Zelaznego, ale powiem Wam, że okładka woła o pomstę do nieba. Wybaczam jedynie dlatego, że wydawnictwo opublikowało w tym jednym, choć wyjątkowo paskudnym tomie, aż pięć części z cyklu amberowskiego. To się chwali. Ale, mój Boże, ta okładka... 

Wczoraj zdziwiła mnie również obecność "Kapuściński non-fiction" w księgarni, bo z mediów wciąż słyszałam, że ksiązki _już_ nie ma. To informuje uprzejmie, że jest, przynajmniej w Opolu. Zmartwić się może jedynie kolekcjoner, któremu zależy na twardej okładce. Na takie wydanie trzeba będzie poczekać mniej więcej do połowy marca.

I na zakończenie jeszcze raz sobie zawołam: co za koszmarna okładka "Kronik Amberu" !!!

This entry was posted on 7.3.10 at niedziela, marca 07, 2010 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

21 komentarze

Witaj,
Gratuluję bardzo udanych łowów.
Czytałam "Ostatni ślad" i "Utraconą". Bardzo polecam, zwłaszcza powieść Fossum, i radzę nie zaczynać lektury tych dwóch książek, jeśli masz do zrobienia coś pilnego - nikłe szanse! :)
Serdecznie pozdrawiam.

7 marca 2010 10:10

Urozmaicony stosik - od klasyki do cieplutkich nowości. Wczoraj też we wszystkich księgarniach widziałam biografię, o której głośno. Ciekawa jestem, dlaczego i z czego okaleczono audioksiążkę (to wiedza z katalogu ŚK). Czy wszędzie w Matrasie jest 25% obniżka na wszystkie pozycje? Zaskoczona tym faktem byłam w gliwickim Forum. Pozdrawiam:)

7 marca 2010 11:13

Szaleństwo! 3 wielkie stosy! Miłego czytania :)

7 marca 2010 11:21
Anonimowy  

Komentarz może być tylko jeden — "Kroniki Amberu" mają naprawdę koszmarną okładkę! ;)
Jak sobie je w końcu kupię to od razu czymś obłożę...

A stosiki bardzo apetyczne. Będzie Ci się miło czytać.

Szekspira to lubię we wszystkich tłumaczeniach chyba. Najbardziej tego trącącego myszką Paszkowskiego i nowoczesnych Barańczaka i Słomczyńskiego. Zawsze mnie cieszyło, że mogę przeczytać trzy bardzo różne przekłady tego samego utworu i wszystkie piękne, a biedni Anglicy mają tylko jednego Szekspira... :)

Ysabell.

7 marca 2010 14:13

Kroniki Amberu faktycznie paskudne. Ale może to taki old school, odwołanie do estetyki lat 90.??? :D

Zachorowałam na biografię Sherlocka Holmesa, ale wciąż nie mogę znaleźć kasy na niego. Będę czekać na recenzję.:)

A Kapuścińskiego, wstyd się przyznać, czytałam tylko Podróże z Herodotem i Wojnę Fudbolową, więc stwierdziłam, że za biografię brać się nie będę... choć cała ta afera wokół niej sprawia, że mam na to coraz większą ochotę.

7 marca 2010 21:28

Ufff... dużo czytania. Współczuję... Kto wymyślił te stosiki? Szanuj zdrowie: oczy i kręgosłup.

pozdrawiam serdecznie :)

7 marca 2010 23:01

Lirael - właśnie czekam na taką książkę do "pożarcia" bo nie mam weny ostatnio. Fossum mówisz? Spróbuję.


Nutta - dziwne, że audiobook nie zawiera pełnej treści książki. Takich książek mówionych nie lubię, stąd cykl GW z audiobookami, ale okrojonymi, zupełnie mnie nie interesował.
W Opolu Matras miał 25% przecenę do końca lutego. Część książek na tych kupkach to między innymi pokłosie mojej bytności w tej księgarni.
:)

Lilithin - wiem, wiem :))) Całusy:)

Ysabell - ja podejrzewam jakiś nepotyzm w dziale graficznym Zysku... ;)
Jak można coś takiego zaakceptować? Kolorystyka i te bohomazy... potraktuję książkę folią samoprzylepną. I od razu poczuję się lepiej:)

Co do Szekspira: wiesz, ja nie czułam, że Paszkowski trąci myszką, dopóki nie przeczytałam Barańczaka. Dzięki tłumaczowi odkrywam na nowo dzieła Willa i bardzo mi się podobają.

Lili - wierzysz, że to przemyślana estetycznie praca? ;))))
Biografię Sherlocka zaczęłam czytać i zapowiada się świetnie:) Zupełnie nie mam wrażenia, że czytam książkę biograficzną o postaci fikcyjnej! Jak on to robi?
:)))
A Domosławski? Dopiero zaczęłam ale mam ambiwalentne uczucia: czyta się dobrze, ale z uczuciem, że autor wciąż coś insynuuje... każdy gest Kapuścińskiego jest analizowany i to na niekorzyść modela. Jakoś tak mi się nieprzyjemnie kojarzy polityką "poszukiwania haków". Ale jestem dopiero na samym początku i to tylko moje subiektywne wrażenia.
Dodam, że nie jestem zwolenniczką pisania biografii z pozycji klęczącej. Czytam więc dalej.

Anhelli - ;)))
Dziękuję za empatię:) Oczy i kręgosłup, odpukać, wciąż służą a stosiki gromadzone stopniowo i może dlatego nie nadwyrężyły mojego zdrowia? ;) Ale jak długo jeszcze tak pociągnę? Bo wstrzemięźliwości już się raczej nie nauczę.Czarno to widzę...
;)))
Kto wymyślił stosiki? Żebym ja to wiedziała. Zobaczyłam je po raz pierwszy u Dani Torres (http://www.danitorres.typepad.com/) i pozazdrościłam.
Lubię je układać, miziać, obfotografowywać... wiem, wiem: dziwne to:)

8 marca 2010 09:02

To czysta perwersja, wiesz?

];]-

8 marca 2010 12:49

Anhelli - czyli czas na kozetkę? Jakąś odmianę natręctw z pewnością posiadam, do tego kompulsywne zbieractwo a i fobijkę małą bym u siebie znalazła, jakby mnie tak potrzeba przycisnęła.

Dobrze, że chociaz łupieżu nie mam.
;)))

8 marca 2010 17:09

"Dom Błękitnych Mango" przyniosłam z biblioteki i nawet zaczęłam czytać, ale nie wiem czy to wina przekładu czy David Davidar pisze tak kwadratowo, ale czytać to się tego nie da.
Aaaa "Utracona" bardzo dobra podobnie, jak Szekspir w przekładzie Barańczaka, choć czasy wielkiej fascynacji Szekspirem mam już zdecydowanie za sobą ;-)

8 marca 2010 21:45
Anonimowy  

Kilka tych książek znalazło się i w moim stosiku! Czyżbyś zdobyła obie Pearl S. Buck w promocjach Matrasu? Ja swoje kupiłam za 6zł ;) Piękne stosy, życzę dużo przyjemnego czytania!

8 marca 2010 22:24

Nic nie tłumaczy koszmarnych okładek Kronik Amberu :) Ale przy takiej ilości stosikowych rewelacji myślę, że dasz radę to przełknąć :) Pozdrawiam

9 marca 2010 12:56

Jak zwykle zachwycają mnie Twoje stosiki :)
Ja ostatnio nabyłam 'Pensjonat' - przyznaję, po Twej recenzji - i 'Fabrykę muchołapek'.

Pozdrawiam,
Czarownica

9 marca 2010 17:02

Zosik - aż tak źle? Przyznam, że liczyłam przynajmniej na ciekawe czytadło o tematyce indyjskiej. Dałam za Dom Błękitnych Mango całe 7,50, więc się nie wykosztowałam. Ale szkoda będzie, jeśli okaże się, że to jedyny plus tej książki...;))

Co do Szekspira w tł. Barańczaka - umknął mi zupełnie. Słyszałam same ochy i achy a sama nigdy nie miałam okazji się przekonać. Zobaczyłam te cieniutkie książeczki w bibliotece i zabrałam je ze sobą. Dobra decyzja!
;)
Fossum w ogóle zachwalana a "Utracona" w szczególności. To moje drugie podejście do tej pisarki. Właśnie pierwsza jej powieść z serii wydawanej przez Znak mi nie podeszła. Ale brać blogowa zachwala, więc robię drugie podejście:)

Mandżuria - tak, Buck to promocja z Matrasu:) I Dom Błękitnych mango też, i Hugo-Bader, i coś jeszcze. Nie pamiętam już:)

Ninetaj - też tak podchodzę do tej "paskudnej" sprawy :) Te ładniejsze okładki muszą mi zrekompensować cierpienia estetyczne przy spoglądaniu choćby w stronę "Kronik Amberu":)

Czarownico - dziękuję:) Jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń po lekturze "Pensjonatu". "Fabryki..." nie czytałam, ale kto wie? Musze się tylko nauczyć dokonywać selekcji, a to truuudna sprawa:)

10 marca 2010 12:58
skumperlak  

w katowickim [widziałam wczoraj] i rudzkim śląskim :P [nabyłam dziś 2 książki Amelie Nothomb & 1 Susan Fletcher] Matrasie dwudziestopięcio procentowe promocje nadal trwają, mimo równocześnie trwającego marca ['gdyż' miały być do końca lutego]... pozdrawiam serdecznie i gratuluję bloga, który regularnie wystawia mnie na pokuszenie, jako że w moim domku nie ma już ani centymetra przestrzeni na kolejne książki!!!!!

10 marca 2010 19:18

:) Oj trudno.
Tym bardziej cieszę się, że tu trafiłam - mogę korzystać z Twoich wrażeń i coś sobie wybrać. Wrażeniami chętnie się podzielę :)
A 'Fabrykę..' kupiłam z ciekawości - po obejrzeniu 'Rewersu' napisanego przez Barta.

Udanego dnia!
Czarownica

11 marca 2010 10:14

Alez stosisko!!! Mocnych wrazen i emocji zycze w pozeraniu tego stosiska;D

11 marca 2010 21:33

Czarownico - :)

bookfa - trochę to potrwa, to umniejszanie stosów. Zwłaszcza, że zawsze na horyzoncie czają się kolejne, nowe pozycje... taki to już los...;))))

12 marca 2010 08:36

Tak ci zazdroszczę Trzynastu Księżyców. Nie kupiłam w Polsce będąc, bo nie miałam już miejsca w walizce. No nic, co się odwlecze...
Poza tym dziękuję ci za miłe słowa we wcześniejszym wpisie.
Jeżeli chodzi o Pokonanych, to ja mam widocznie rosyjską duszę, taką co się z radości śpiewa i płacze, bo książka mnie zachwyciła. A że trochę niedzisiejsza i jednowymiarowa, hmm, pisana była w latach pięćdziesiątych, o tym trzeba pamiętać, a poza tym przez osobę, która nie miała do tego tematu dystansu, i do tego z rosyjską duszą (a to wada?)

14 marca 2010 01:59

Kasiu - oczywiście, że "rosyjska dusza" nie jest wadą, ale w tej powieści owe skrajności mnie wyjątkowo drażnią. Nie znajduję tam fragmentów pisanych bez "rozdzierania szat" i ten brak umiaru, w moim odczuciu, szkodzi książce.

Wiem, że dla Gołowkiny tematyka poruszana na kartach powieści, ludzie o których pisała, to było coś, co przeżyła, doświadczyła i że stąd może wynikać jej emocjonalność w podejściu do tematu. Wiem to, ale wciąż mnie irytuje i nie pozwala porwać się książce :(((

15 marca 2010 12:44

Uwielbiam Barańczaka i jego tłumaczenia.
Gratuluję tłustych i okrąglutkich stosików :)

15 marca 2010 16:52

Prześlij komentarz