Wiosna, panie sierżancie!  

Posted by Inblanco in

Ma się ochotę zakrzyczeć!

Codziennie rano przyglądam się kasztanowcowi, który rośnie tak blisko, że mam wrażenie, iż wystarczy tylko lekko się wychylić z okna i dotknę kołyszących się na wietrze gałązek. Wciąż są nagie, ale listki już prawie wyrwały się z kokonów i zdaje się, że tylko kilka godzin dzieli mnie od ujrzenia, jak pączki się otworzyły. Czekam więc i popijam poranną kawę. Nie dziś? To do jutra.

Lubię wiosnę, pomimo ogromu kłopotów, jakie ze sobą niesie.
Po pierwsze: alergia - oczy mnie pieką i swędzą, trę je wciąż i wciąż, aż wyglądam jak królik z czerwonymi ślepiami. Kicham i walczę o każdy oddech, bo katar zaatakował na całego. Ale nawet wtedy, nie nienawidzę wiosny - dziwne.
Po drugie: zasypiam o nieprzyzwoitych porach. Sen o 22?  To, że zdrowy, nie watpię, ale czy koniecznie muszę iść spać z kurami? Nie pomaga nawet wymuszona sjesta o 16. Zmuszam się do ruchu, by endorfiny mi pomogły, ale nawet one się zmówiły i grają mi złośliwie na nosie.
Po trzecie: kto wymyślił to przesuwanie czasu?  Zaraza jedna jakaś.

Po czwarte: zapadanie w zimowy sen zawsze pociąga za sobą pewne niewesołe konsekwencje. Nagle sie okazuje, że mogłabym pracować w cyrku, na etacie kobiety-gumy, bo "rozciągliwa" się zrobiłam, że hej. Powiększyły się gabaryty, tu i tam coś odstaje i nie chce się schować. Upycham, wciskam i nic. Wciąż odstaje :(

Po piąte...
Po szóste...
Po czterdzieste trzecie...

Ale i tak kocham wiosnę. I nie dam się:)
I nie lubię malkontentów, co powinnam była zaznaczyć na samym wstępie:)))

O plusach wiosny nie piszę, bo te są tak oczywiste, że każde dziecko to wie:)

This entry was posted on 28.3.10 at niedziela, marca 28, 2010 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

9 komentarze

Też KOCHAM wiosnę!
Mimo tych paru:P minusów, plusów jest znacznie więcej:)Słoneczko ciepło grzeje, śpiew ptaków i radość życia!

Pozdrawiam wiosennie

28 marca 2010 20:35

Ech, ja też walczę z alergią. Tyle, że ja mam permanentną alergię, cały rok. Kichanie i katar to moje przekleństwa. Cały rok, bo reaguję na wszelkie chemiczne składniki, które są w ... łazience. Nie używam żadnych kosmetyków o zapachach owocowych ani kwiatowych. Kicham na płyny do prania, proszki do prania, intensywnie pachnące żele pod prysznic i szampony do włosów. Balsamy do ciała to muszą być łagodne, jestem wierna Nivea, bo na zapach kosmetyków Nivea nie kicham. Ale używam oczywiście kosmetyków, bo w końcu jestem kobietą. ;) Wyjątek stanowią też dezodorant i perfuma, bo bez tego ani rusz. ;) Wchodząc rano do łazienki zaczynam kichanie i z nosa non stop się leje. Tak mniej więcej do południa, bo potem przechodzi kichanie. A teraz dochodzą jeszcze pyłki drzew i traw, które zaczynają pylić, a na które jestem uczulona. Zaczęła się pora roku, która mnie dodatkowo wykańcza. Cały rok biorę leki, Claritine i Flonidan już mi nie pomagają. Od mniej więcej miesiąca budzę się między godz. 2 w nocy a 5 nad ranem z zatkanym nosem. I tak, znając życie, będzie do września. A alergia u mnie pojawiła się około 5-6 lat temu. Cierpię niemiłosiernie. Na szczęście oczy nie pieką i nie łzawią, choć czasem w gardle drapie. No i skórnej alergii nie mam. I pokarmowej też nie, choć nie jadam bananów, bo potem w gardle tak drapie, że wytrzymać nie mogę. To, co wisi w powietrzu mnie dobija. Ale mimo tej zmory i tak lubię wiosnę i lato. Przechlapane. ;)

28 marca 2010 20:55

Aaaa mi to przestawianie czasu też się nie podoba, tym bardziej jak pomyślę sobie, że muszę jutro wstać właściwie godzinę wcześniej :(

28 marca 2010 21:24

Tak, to przesuwanie czasu to zdecydowanie nietrafiony pomysł - chodzę zawsze kilka dni zdezorientowana, bo nie wiem która godzina jest właściwa, zanim poprzestawiam wszystkie zegarki. Alergii współczuję, sama nigdy nie miałam z tym problemów, ale to musi byc okropne. Ale wiosenne słoneczko i ciepełko podniesie na duchu i napewno sprawi, że poczujesz megaduże chęci do życia:) Pozdrawiam:)

29 marca 2010 18:45

Z obserwacji wiosennych - po nocnym deszczu rano wypełzła delikatna trawka, która wygląda jak zielony puch :) Jeszcze chwila i wszystko wybuchnie zielenią! Och, jak ja to kocham :) Ostatnio wypuszczam się na długie spacery - a w słuchawkach muzyka, albo 'Psy wojny' czytane przez Englerta :)

Zielone pozdrowienia! :)
Czarownica

30 marca 2010 09:46

A ja dla odmiany za dużo schudłam w tę zimę. Zima działa na mnie odwrotnie niż u większości pań, gdyż o wiele więcej kosztuje mój organizm. Jestem ciepłolubna, przystosowana do plus 30 i wzwyż a tu minus dwadzieścia. Dlatego musiałam pędzić do sklepu po nowe ciuchy, bo stare na mnie furgały jak chorągiewki :) Peś!

pozdrawiam serdecznie :)

30 marca 2010 18:07

Kocham te pore roku, z tymi wszystkimi przebisniegami, krokusami i innym wiosennym kwieceim. I za te obietnice lata tez kocham wiosne.

31 marca 2010 22:11

Jeeeee! Powrót do cywilizacji! Jak miło znów czytać Twojego bloga, brakowało mi go na banicji ^^ Nawet jak piszesz o alergii, to przyjemnie się to czyta... Jak ty to robisz, dziewczyno, hm? ^^ Pięknej wiosny życzę. Bez marudzących malkotentów, skoro bez kataru się nie da :)

7 kwietnia 2010 11:58

Dzięki za słowa otuchy i zrozumienia:)
Teraz walczę z zapaleniem zatok, co jest raczej oczywistą konsekwencją miesięcznego siąkania nosem.

Mniej czytam, za to robię kusudamy:) I słucham audiobooków.

Pozdrawiam wszystkich alergików i tych, którzy empatycznie są po naszej stronie:)))

20 kwietnia 2010 18:49

Prześlij komentarz