Moja siostra wyszła za mąż. Ach, cóż to był za ślub! A weselisko! Huczne! :)
Wszystko się udało, młodzi szczęśliwi, goście zadowoleni a rodzina odetchnęła z ulgą, że to* już za nami ;)
*przygotowania, bieganina, fryzury, makijaże, stroje, menu, butonierki, coś pożyczonego, winietki... szaleństwo ;)
Ale za to było pięknie.
Sto lat, Młodej Parze:)
Teraz, gdy bukiecik świadkowej już zasuszony, wino wypite, tort zjedzony - mogę wrócić do czytania i do bloga.
Właśnie skończyłam "Ostatnią noc w Twisted River". Czy pisałam już o mojej miłości do Irvinga?
Nie? Niemożliwe.
Zaraz to naprawię.
This entry was posted
on 8.7.10
at czwartek, lipca 08, 2010
. You can follow any responses to this entry through the
comments feed
.