"Ostatnia noc w Twisted River" John Irving  

Posted by Inblanco in

    Od czasów liceum (a rzec muszę, drodzy moi, że to zamierzchła era, bo mówimy tutaj o poprzednim wieku przecież...) jestem fanką Irvinga. Wtedy to przeczytałam "Świat według Garpa" i już wiedziałam, że takiemu pisarzowi nie pozwolę odejść w mroki (własnej) niepamięci. Upłynęło sporo wody od tamtej chwili a ja nadal cenię Irvinga, chociaż ta przygoda czytelnicza nie zawsze mnie satysfakcjonowała.

   Pozwólcie więc, że swój stosunek do twórczości autora niezapomnianego Garpa wyłuszczę, posiłkując się upraszczającymi co prawda zbiorami, ale za to wprowadzającymi ład i porządek.




Zbiór nr 1
(czytaj: uwielbiam, lubię, cenię)
  • Świat wg Garpa
  • Jednoroczna wdowa
  • Regulamin tłoczni win
  • Metoda wodna
  • Ostatnia noc w Twisted River

Zbiór nr 2
(niby się podoba, ale mogłabym dyskutować o tym sama z sobą)
  • Modlitwa za Owena
  • Małżeństwo wagi półśredniej

Zbiór nr 3
(nic nie rozumiem, nie podoba mi się, nawet nie doczytałam do końca)
  • Syn cyrku
  • Czwarta ręka
  • Zanim cię znajdę

Jak więc widać, ostatnie spotkanie z pisarzem było nadzwyczaj udane.
W "Ostatniej nocy w Twisted River" było wszystko to, co lubię u Irvinga. Podkreślane przez wszystkich recenzentów powtarzalne motywy też mi nie przeszkadzają; to nawet zabawne, obserwowanie, co też tym razem mój ulubieniec zrobi np. z niedźwiedziem;) Zabrakło mi jedynie Wiednia, który tak często przecież pojawiał się w innych powieściach.

   Irving jest gawędziarzem, który upodobał sobie groteskę jako główną kategorię estetyczną. Konfiguracje, w których ukazuje swoich bohaterów bywają więc... nieprzewidywalne i niejednokrotnie absurdalne. Siłą Irvinga jest to, że nie prycham czytając o pokręconych kolejach życia bohaterów, nie odkładam książki, wzruszając ramionami. Czytam zachłannie dalej, chociaż, przyznaję,  nie zawsze rozumiem czemu (taka "Modlitwa za Owena" to świetny przykład - doskonała historia, wartka opowieść, a zakończenie tak przekombinowane, że do szału mnie  doprowadza. Tak niewiarygodne i ckliwe, że nawet groteska nie uratowała tego. Gdyby ogłosić konkurs na najgorsze zakończenie powieści,  Owen wygrywa w cuglach! Ba! Nie ma żadnego godnego konkurenta!)

Historia, która rozpoczyna się w Twisted River może z powodzeniem uwieść czytelnika. Śledzimy losy bohaterów na przestrzeni kilkudziesięciu lat, obserwując zmieniających się ludzi i świat wokół nich. Tragiczne wydarzenia pewnej brzemiennej w skutki nocy rozpoczną wieloletnią odyseję ojca i syna, która zamieni się w opowieść o rodzinie, miłości ojcowskiej, roli przypadku w życiu, cierpieniu, dorastaniu. To stary, dobry Irving.
Jednak akurat w tej  książce  jest coś jeszcze.

"Najbardziej zaś  bolało go trywializowanie jego powieści. Prozę Danny'ego Angela przetrząsano w poszukiwaniu wątków autobiograficznych, krojono ja na części i wywracano na nice, węsząc za tym, co nosiło choćby znamiona wspomnień. No, ale czego się spodziewał?"

 Główny bohater, Danny, jest pisarzem. Wydał kilka powieści, np. o wojnie w Wietnamie, czy poruszającą problem aborcji. Danny'emu  krytycy zarzucają "że się powtarza',  wplatając te same motywy do swoich kolejnych książek. Nie zapominajmy również o dzikim upodobaniu pana Angela do średników. Brzmi znajomo? No właśnie! Wypisz, wymaluj: John Irving.

I teraz nie wiem, czy to grożenie mi palcem, bo ja również doszukiwałam się wątków biograficznych w kolejnych książkach pisarza. Nie dlatego, że jestem wścibską babą, ale dlatego, że skoro np. śmierć syna powraca w kilku utworach, to zaczynam się zastanawiać: skąd ta obsesja?

"Pierwsze pytanie zawsze dotyczyło bowiem tego co "prawdziwe" w tej czy innej z jego książek. Cz główny bohater to postać wzorowana na rzeczywistej osobie? Czy wydarzenia najbardziej zapadające w pamięć (czytaj: najbardziej niszczące i tragiczne w skutkach) "naprawdę" przytrafiły się komuś, kogo pisarz zna lub znał?
Powtórzmy raz jeszcze: czego Danny się spodziewał? Czy sam nie prosił się o podobne pytania?"


Gra, którą Irving toczy z czytelnikiem przypomina niebezpieczną jazdę kolejką górską. Sam zaprasza do szalonej jazdy, pościgu za sobą, by w momencie największego pędu pokazać palec.  Środkowy;)
Jednak jest na tyle uczciwy, by przyznać, że przecież sam  zaprosił nas na tę przejażdżkę.


Bilet na kolejną rundę już kupiłam , bo na biurku dumnie puszy się mój najnowszy nabytek. "Hotel New Hampshire". Będzie ostra jazda?

This entry was posted on 10.7.10 at sobota, lipca 10, 2010 and is filed under . You can follow any responses to this entry through the comments feed .

16 komentarze

Jeszcze nic o dziwo nie czytałam Irvinga :) pora nadrobić.

10 lipca 2010 10:29

Krążę wokół Irvinga od dłuższego czasu, ale dotychczas w bibliotece brakowało tych powieści, które najbardziej chciałam przeczytać, teraz sporo się zmieniło, dzięki ubiegłotygodniowym nowościom oraz darom od czytelników, więc za niedługo...

10 lipca 2010 11:06

Hotel ok.
W twojej systematyce zadziwiła mnie tylko wysoka pozycja Metody wodnej. Zanim cię znajdę dobre nie jest, ale doczytałam do końca i to bez zmuszania się.
Nowego Irvinga mam na półce - zabiorę go na wakacje - nie lubię czytać Irvinga gdy nie mam czasu - jego książki za bardzo wciągają

10 lipca 2010 13:32

Aneta- aż zazdroszczę tej przygody:)

Karolina.ja - gratuluję nabytków:) I życzę miłej lektury. A na co najbardziej czekałaś?

Kalino - mnie bardziej dziwi brak reakcji na umiejscowienie "Modlitwy za Owena" w strefie II;)Bo wydawało mi się, że obok Garpa, to najbardziej kultowa powieść Irvinga.

Czemu "Metoda wodna" tak wysoko? Szczerze mówiąc, Metoda i Małżeństwo zlewają mi się w jeden utwór... ale o ile dobrze pamiętam Metoda ma w sobie potencjał "Modlitwy za Owena",którego nie zniszczyło zakończenie; przynajmniej tak to teraz oceniam. Jednak zarówno Metoda jak i wspomniane Małżeństwo to najsłabiej kojarzone przeze mnie książki Irvinga.

W "Hotel New Hampshire" mocno wierzę, bo widziałam film i choć nad wyraz pokręcony, to mi się podobał. Muszę jednak też dodać, że i trochę zniesmaczył. Dlatego tak mnie ciekawi, jak odbiorę książkę?

10 lipca 2010 21:57
Anonimowy  

nie znam nic Irving'a - wstyd :)

11 lipca 2010 14:51

Mary - wstyd nie wstyd, za to jakie perspektywy na przyszłość;)))
Samych zarwanych nocy z Irvingiem życzę:)

11 lipca 2010 18:14
Anonimowy  

Właśnie miałam pytać: gdzie w tym rankingu Hotel New Hampshire? :)
biorąc pod uwagę rozkład tytułów, ma spore szanse trafić do pierwszej grupy.
Ja tez jestem fanką Irvinga i gdybym miala ulozyc swoj ranking - wygladalby bardzo podobnie. Jedna roznica: podobnie jak Kalina, nie rozumiem dlaczego Metoda Wodna.

12 lipca 2010 10:53

Myślałam o którejś z tych bardziej znanych: "Świat według Garpa" (właśnie mruga do mnie z półki z nowościami", "Jednoroczna wdowa", czy "Hotel New Hampshire".

12 lipca 2010 11:18

Świat wedlug garpa i Hotel to Irving jakiego lubie. Niestety reszta mnie skutecznie zniechecila,zwłaszcza metoda wodna. A W Hotelu niedziwiedzia bedziesz miala pod dostatkiem, jak i groteskowych metafor. Tak tylko sobie spojleruje, ale nie za mocno ;)

12 lipca 2010 20:50
Anonimowy  

Irving to zdecyodwanie moj ulubiony pisarz i dlugo mozna by o nim dyskutowac, bo kazdego co innego sie w nim podoba albo i nie, ale o czym mysle, czytajac takie epopeje jakie popelnia, ze niewielu jest pisarzy ktorzy potrafia tak gawedzic, tak kpic i tak polemizowac ze soba jak Irving...
Zycze przyjemnego pobytu w Hotelu :)

13 lipca 2010 18:51

Ja również uwielbiam http://www.dobraksiazka.net/ostatnia-noc-w-twisted-river-p-150568.html serdecznie polecam wszystkim miłośnikom

21 lipca 2010 12:52

Wiecie co? Nim sięgnę po "Hotel NH" najpierw muszę przeczytać raz jeszcze "Metodę wodną" ;) Nie pamiętam na tyle tej powieści, by jej bronić i podać jakiś konstruktywny argument, poza: podobało mi się. Fakt, czytałam to kilkanaście lat temu. Przyszedł jednak czas na konfrontację przeszłości z teraźniejszością. "Metodo wodna" nadchodzę*

(*może nie tak od razu, ale w końcu nadejdę.
No to idę.)

:)

21 lipca 2010 18:14

A droga jest długa i wybrukowana książkami...;) Przynajmniej u mnie tak jest.

21 lipca 2010 18:42

No popatrz: chyba chodzimy tymi samymi ścieżkami, bo wypisz wymaluj u mnie ten sam widok zza płotu ;)))

21 lipca 2010 18:45

Muszę koniecznie przeczytać te nowe książki po już dawno nie miałam nic Irvinga w rękach

24 stycznia 2011 14:37

Wczoraj wypożyczyłam tę książkę "na czuja" nie sprawdzając o czym jest. Widzę, że nie popełniłam błędu. :-)

30 lipca 2014 15:46

Prześlij komentarz